Zlote mysli


The only time to eat diet food is while you're waiting for the steak to cook.

Julia Child

Saturday, November 29, 2008

Jablkowy deser

Nie bardzo przepadam za szarlotkami i jablecznikami, natomiast pieczone jablka lubie, zwlaszcza jesienia jest to doskonaly deser. Wiec polecam, a robi sie je dosc szybko i bez trudu.

Jablka pieczone z nadzieniem
0.5 szklanki suszonych zurawin
0.5 szklanki pokruszonych orzechow wloskich
0.5 szklanki cukru brazowego wersji light
2 lyzki masla
4 jablka nadajace sie do pieczenia
0.5 szklanki soku pomaranczowego
dodatkowe 2 lyzki masla

Nagrzac piekarnik do temp 190C.
Zurawiny, orzechy, cukier i maslo wymieszac razem. Jablka obrac do polowy ze skorki zostawiajac dolna czesc nieobrana. Wydrazyc gniazda nasienne robiac odpowiedniej wielkosci otwor, ktory bedzie mogl pomiescic 1/4 przygotowanego nadzienia. Umiescic jablka w naczyniu zaroodpornym odpowiedniej wielkosci, zeby sie nie przewracaly (zdjecie wyzej).
Teraz wypelnic otwory jablek nadzieniem, jesli zostaje nadzienia to posypac go po dnie naczynia, na kazde jablko polozyc 1/2 lyzki masla podlac sokiem pomaranczowymi i piec bez przykrycia ok. 1 godz. sprawdzajac co 10 min i polewajac jablka sokiem z dna naczynia. Podawac polane sokiem z pieczenia i dla doroslych mozna skropic rumem czy ulubionym likierem.


Przepis pochodzi z amerykanskiego Gourmet Magazine.

Szpinak i owoce

Nigdy nie lubilam szpianku, pamietam jak Mama czasem gotowala, to traktowalam jedzenie tej ciapy jako kare boza. Nie wygladalo to apetycznie, a jak cos nie wyglada apetycznie, to z gory uznaje, ze rowniez nie bedzie mi smakowac. I mialam na sama mysl o szpinaku odrzut i bleee mi sie robilo.
Przekonalam sie do tych lisci dopiero jako dorosla osoba tutaj w Stanach i od czasu kiedy zjadlam pierwsza salate z mlodych lisci szpinaku zapalalam miloscia;)
Teraz bardzo czesto robie salate ze szpianku ale nie jest to typowy zestaw jaki mozna dostac w knajpach, gdzie lacza szpinak z surowymi pieczarkami, jajkiem na twardo, cebula i wysmazonym na chipsy boczkiem - smaczne polaczenie nie powiem, ale mnie szpinak bardziej smakuje w polaczeniu z owocami jagodowymi.
Wiec robie tak:

Salatka z mlodego szpianku i owocow

Ilosci zaleza od ilosci osob dla ktorych robimy salate, wiec nie bede pisac ilosci tylko skladniki i kazdy sobie dopasuje do ilosci osob.
Garsc mlodych lisci szpinaku na osobe
Cebula czerwona
Serek kozi
Jezyny
Pomarancz
Miod, sol, pieprz i oliwka z oliwek do smaku
Otarta skorka z pomaranczy do dekoracji


Szpinak dobrze umyc i wysuszyc, cebule pokroic w piorka, pomarancz obrac, jak jablko, tak aby nie bylo zadnej bialej czesci i teraz ostrym nozem wykrawac zabki miedzy membranami. Jesli owoc jest duzy to przekroic wyciete czastki na pol i wycisnac sok do osobnej miseczki. W misce ukladac naprzemiennie warstwe szpinaku, sera, jezyny, czasti pomaranczy i cebule i tak az do skonczenia skladnikow. Wierzch posypac wiorkami otartej skorki z pomaranczy i polac wycisnietym sokiem z dodatkiem miodu.

Podawac w towarzystwie oliwki z oliwek, ktora ja preferuje zeby kazdy sam sobie skropil salatke w/g wlasnego upodobania na stole. Tak samo podaje obok sol i pieprz. Nigdy nie sole salaty przed podaniem na stol, bo sol powoduje wiedniecie lisci i nie wygladaja juz swiezo.

Friday, November 28, 2008

Sok na rozgrzewke

Co pic jesienia na rozgrzewke oporcz herbaty??
No wlasnie, tradycyjnym napojem przy indykowym stole jest napoj z niepasteryzowanego soku jablkowego. Mozna taki sok podgrzac i poprostu wypic i w takiej postaci podaje sie go glownie dzieciom. Natomiast dorosli moga sobie pozwolic na wersje z "wkladka".
Sok jablkowy z rumem
1 jablko
2 lyzeczki gozdzikow
1 pomarancza pokrojona w cienkie plastry
4 szklanki niepasteryzowanego soku jablkowego
0.5 szklanki cukru brazowego wersja light
1 lyzeczka ziarenek ziela angielskiego
1 szklanka ciemnego rumu
szczypta swiezo tartej galki muszkatolowiej
kilka ziaren kardamonu
laski cynamonu do dekoracji

Gozdziki powbijac w jablko, dodac wszystkie pozostale skladniki oporcz rumu i cynamonu i gotowac na malym ogniu przez 10-15min. Nastepnie wyjac jablko, reszte przecedzic przez geste sitko i uzupelnic rumem. Zamieszac i podawac gorace w szklankach z laska cynamo

Autorem przepisu jest Emeril Lagasse, ja osobiscie zmodyfikowalam go tylko o dodatek kardamonu, ktory bardzo lubie. Napoj wart sprobowania szczegolnie w jesienne zimne wieczory.

Jeszcze troche dziekczynnie

Skoro juz przy okazji indyka pisalam o sosie, to postanowilam, ze moze warto dodac przepis.
Jak wspominalam z zakupionego indyka odkladamy szyje, zoladek, serce i kuper, ktore wlasnie wykorzystujemy do sosu. Wrzucamy to wszystko na wczesniej rozgrzana patelnie i obsmazamy na wszystkie strony. Przekladamy mieso do osobnego garnka, a na te sama patelnie wrzucamy drobno pokrojona cebule i jak sie lekko podsmazy odparowujemy patelnie rosolem (moze byc z kostki bulionowej).
Przelewamy to wszystko do garnka z szyja i podrobami, uzupelniamy rosolem i gotujemy na malym ogniu dodajac ziele angielskie, pieprz i lisc laurowy. Nie solimy, bo po pozniejszym dodaniu soku z dna brytfanny, w ktorej sie piecze indyk moze sie okazac, ze nie trzeba wiecej soli.
Jak juz sos ma konkretny smak pozbywamy sie szyi i podrobow, wlewamy sos z dna brytfanny i wtedy doprawiamy sola do smaku. Moj tegoroczny sos ze wzgledu na fakt, ze indyk byl podlany w czasie pieczenia sokiem zurawinowym mial intensywny kolor i lekko slodkawy smak. Taki smak jest akurat tutaj w Stanach mile widziany, jesli komus taki nie odpowiada, to oczywiscie nie bedzie indyka podlewal sokiem, ale rosolem lub w najgorszym wypadku sama woda, wtedy sos tez bedzie na ostro.
Tak wygladal moj sos juz na stole:

Nadziewac czy nie?

Jest to pytanie nurtujace nie jedna pania domu, bo wiadomo, ze nadzienie wewnatrz ptaka powoduje, ze mieso jest bardziej soczyste. Jednoczesnie wiadomo, ze ptaszydlo pieczone z nadzieniem w srodku piecze sie dluzo dluzej, a w przypadku ptaka o wadze 12-15kg to jest i tak dlugo. Rowniez jest wiadomym, ze ptak z nadzieniem w srodku szybciej sie psuje, bo wytwarza bakterie. I tak moznaby debatowac bez konca... wobec powyzszego w Stanach sa dwa rodzaje tego samego nadzienia nazwane albo stuffing gdy nadzienie jest w srodku, albo dressing jesli nadzienie jest pieczone w osobnym naczyniu i tylko podawane jako skladnik dania obiadowego.
Ja osobiscie preferuje te druga wersje jeszcze z innych powodow, a mianowicie jak juz cale mieso jest w miare obrane z korpusa to korpus wykorzystuje do gotowania wywaru, ktorego czesc po przecedzeniu zamrazam w foremkach do robienia lodu, w rzucam te kostki luzem do ziplockow i wykorzystuje potem jako dodatek do gotowania, lub baze do sosow. Na pozostalej czesci wywaru gotuje zupy, lub pojedyncze zamrozone mniejsze pojemniki wykorzystuje do gotowania chili czy tez innych dan, zawsze warto miec zamrozony wlasnej roboty taki wywar niz ten kupiony w sklepie, ktory zawiera mase sodium.
Czym Amerykanie nadziewaja indyka?? Wbrew powszechnej opinii nadzienie z kasztanow wcale nie jest tak popularne, najczesciej uzywanym jest nadzienie z gotowych grzanek i warzyw, czesto uzywa sie tez watrobke, kielbase wloska itp. Ja poniewaz nie lubie sie powtarzac i gotowanie co roku tego samego menu na swieto byloby dla mnie osobista katorga, staram sie robic za kazdym razem cos innego. Czasem jesli konkretna potrawa cieszy sie szczegolnym upodobaniem biesiadnikow, moze sie doczekac powtorki po kilku latach, nigdy w nastepnym roku. Bylo to duzym zaskoczeniem dla dzieci Wspanialego, bo jak przyszly na drugi Thanksgiving u nas to byly zawiedzione, ze nie bylo potraw, ktore smakowaly Im w ubieglym roku, ale zal szybko minal jak zaczely probowac co zostalo przygotowane. Teraz wchodza i od drzwi wolaja "a co nowego zrobilas w tym roku??"
A oto przepis na moje tegoroczne nadzienie do indyka czyli dressing;)
Nadzienie z kielbasy, suszonych zurawin i jablek.
0.5kg wloskiej kielbasy wycisnietej z oslonek
4 lyzki masla
ok.3 szklanki pora pokorojonego w cwierc plasterki tylko biala i blado zielone czesci (2 duze pory)
2 duze jablka moze byc szara reneta obrane i pokrojone w kostke
2 lodygi selera naciowego pokrojone w kostke
1 lyzka przyprawy do drobiu
1 szklanka suszonych zurawin, ktore nalezy na 15 min. zalac goraca woda i potem odcedzic
1lyzka swiezej szalwi (posiekana)
1 lyzka swiezego rozmarynu (posiekana)
rownowartosc 6 szklanek pokrojonego w kostke chleba (ja uzywam zwykle wloski ciabatta albo moze byc tez wiejski chleb) w najgorszym przypadku mysle ze moze byc i bagietka. Chleb nalezy pokroic i podpiec na grzanki w piekarniku, lub w przynajmniej podsuszyc, moze tez byc chleb wczorajszy juz lekko obeschniety.
3 lyzki posiekanej zielonej pietruszki
1-2.5 szklanki rosolu, moze byc z kostki
sol i pieprz do smaku

Nagrzac piekarnik do temperatury 190c i posmarowac zaroodporna forme maslem. Ja jak widac uzywam emaliowane garnki, ktore uzywam tylko do potraw, ktore razem z garnkiem moga pojawic sie na stole.

Na glebokiej patelni podsmazamy wycisniete kielbaski rozgniatajac je lyzka tak zeby sie lekko obsmazyly, tylko do zmiany koloru (ok.10min) po czym przekladamy je do duzej miski. Na tej samej patelni rozpuszczamy teraz maslo i dodajemy pory, jablka i selery podgrzewamy na srednim ogniu az por zmieknie (ok. 8 min) Dodajemy przyprawe do drobiu, szalwie, odsaczone zurawiny, rozmaryn i po nastepnych 2 minutach przekladamy wszystko do miski z kielbasa. Teraz dodajemy pokrojony i podsuszony chleb i pietruszke, mieszamy i dodajemy stopniowo zimny rosol. Uwazac, zeby nie dodac za duzo, bo wtedy nadzienie bedzie za miekkie, a jesli dodamy za malo to bedzie suche. Wiec proponuje dodawac rosol stopniowo zwracajac uwage, zeby wszystkie grzanki byly nasaczone ale calosc ma byc miekka ale nie ciapowata. Posolic i popieprzyc do smaku.

Wlozyc do naczynia, wyrownac lekko uciskajac i piec bez przykrycia 30-45 min w zaleznosci od piekarnika tak aby wierzch tworzyl lekka skorke. Serwowac jako dodatek do indyka czy tez innego drobiu. Oczywiscie to samo nadzienie mozna wpakowac w ptaka, ale wtedy musi byc ono calkowicie wystudzone.

A tak prezentuje sie na stole:

Przepis pochodzi z Foodnetwork i jego autorami sa Dan Smith i Steve McDonagh.

Dziekczynnie czyli indykowo

Na temat amerykanskiego Thanksgiving czyli Swieta Dziekczynnienia napisalam juz tak duzo w Bez odwrotu, ze tutaj coby nie przynudzac zajme sie tylko przepisami. Zaczne moze od glownego goscia na stole czyli samego indyka. Nadmieniam na wstepie, ze dziala to w przypadku indyka takiego z farmy hodowlanej, a nie wiejskiego. Te wiejskie zyjace na wolnej przestrzeni sa bardzo umiesnione i trzeba im najpierw z nog usunac sciegna. Paskudna to robota, pamietam moja Mama tak robila i sama jak przyjechalam do Stanow to na pierwsze swieto tak zmasakrowalam biedne ptaszysko, ze wygladalo toto zalosnie. Dopiero potem, ktos mi wytlumaczyl, ze ten indyk kupiony w Stanach nie byl za zycia biegaczem olimpijskim i nic takiego nie trzeba mu robic. Przyjelam to z ulaga, bo wyciaganie sciegien jest bardzo zmudna praca, konieczna, zeby mieso bylo miekkie i nie lykowate.

Teraz przystepujemy do przygotowania indorzyska na igrzyska;))
Nasze, czyli tutejsze indyki maja w brzuchu schowany caly skarbiec dobrodziejstw, z ktorych robi sie sos. Bo Amerykanie uwielbiaja sos nie tyle do indyka co do ziemniakow, ktore koniecznie musza sie pojawic na dziekczynnym stole. Do takowych dobrodziejstw naleza szyja odarta ze skory, bo skora jest ciagle przy calym korupsie naszego delikwenta, co jest sensowne, bo mozna w te otchlan naklasc nadzienia i skore ladnie zawinac pod spod. Oprocz szyi jest tam rowniez, serce, zoladek, watrobka i kuper!!
Watrobka moze sie przydac jesli ktos robi nadzienie z miesa, ale ja nie robilam, wiec chwilowo watrobka wyladowala w zamrazalniku do dalszego sledztwa.

Zaczynam od przygotowania wody do moczenia i robie to nastepujaco:
Na ok. 10 litrow wody daje:
2 szklanki soli
1 szklanke cukru
garsc pieprzu w ziarnach
lyzke jalowca w ziarnach
lyzke ziela angielskiego
10-12 lisci laurowych,
5-6 galazek swiezego rozmarynu
maly peczek swiezego tymianku
maly peczek swiezej szalwii

Taka akurat wode do moczenia mialam tym razem, ale moczylam indyka juz w roznych kombinacjach i za kazdym razem bylo dobrze. Podstawa jest sol, cukier i pieprz. Reszta w/g wlasnych upodoban i widzimisie.
Jak robilam indyka bardziej na slodko, to moczylam juz w soku z pomaranczy pol na pol z woda i dodatkiem suszonych owocow, w soku z ananasa.. A nawet raz w soku z czarnej porzeczki i indyk byl fioletowy!!!!
To znaczy sama skora, a mieso bylo normalnego koloru i pyszne, tylko byl wtedy troche problem z pilnowaniem czy sie w czasie pieczenia nie przypala, bo jednak ta fioletowa skora piekla sie na czarno;))
No ale u mnie nie ma regul w kuchni, aby tylko efekt koncowy byl zjadliwy to wszelkie srodki sa dostepne.

Tak wiec wode z tymi wszystkimi dodatkami gotujemy ok. 15-20 min. a potem studzimy, bo indyk ma byc moczony w lodowato zimnej wodzie, ja z tych 10litrow odlewam wode w foremki i mroze a potem wykorzystuje ten lod do szybkiego schlodzenia wody.
Jak juz woda jest zimna to wkladamy do tej kapieli indyka. Wazne jest zeby indyk byl caly pod woda, a wiec najlepiej robic to w jakims pojemniku.
Ja kupuje specjalne do tego przeznaczone worki ziplock ale jak nie ma to moze byc normalny worek plastikowy, ktory umieszczamy w jakims pojemniku, bo inaczej woda sie rozleje pod indykiem zamiast go zanurzyc. Ja wkladam worek do dolnej szuflady lodowki (tej na warzywa) i tam miesci mi sie nawet 13kg indyk. Jesli mamy klopot z zanurzeniem calego ptaka to niestety musi byc on odwracany co kilka godzin tak aby cale ptaszydlo bylo rownomiernie namoczone.
Teraz przygotowujemy maslo ziolowe, ktore bedzie nam potrzebne do smarowania przed pieczeniem.
Pol kostki masla zmiksowalam ze swiezym rozmarynem, tymiankiem, szalwia i dodatkowo tym razem dorzucilam pancette to jest wloski boczek wedzony, ktory spokojnie mozna zastapic naszym rodzimym boczkiem wedzonym.

Proces moczenia powinien trwac 12-24 godzin. Po tym czasie wyjmujemy ptaka i w zaleznosci od tego w czym byl moczony, obieramy z ziarenek, lisci i badziewia lub lekko splukujemy, pamietajac, zeby nie wymoczyc przypraw jakie wlasnie indyk nabieral w kapieli.
Teraz z kolei bierzemy rolke recznikow papierowych i calego ptaka suszymy tak wewnatrz jak i na zewnatrz.
Srodek smarujemy maslem ziolowym i napychamy czym kto lubi (warzywa, owoce, galazki ziol), ja tym razem uzylam pocwiartowanych jablek, pomaranczy, lemonek i 2 solidne galazki swiezego rozmarynu.
Teraz siegamy pod skore od szyi i na dole od udek i dlonia robimy kieszenie miedzy skora a miesem, teraz miedzy skora a miesem smarujemy cale piersi maslem. Mozna tez masowaniem przez skore starac sie rownomiernie rozprowadzic maslo po piersiach ptaka. W ten sposob przygotowany indyk bedzie mial soczyste mieso piersi.
Skrzydla ,lekko wylamujac w stawach, pod spod ptaka, nogi zwiazujemy, lub jak ja to robie chowamy pod specjalnie w tym celu wycieta (usuniety kuper) skore podbrzusza. Teraz bierzemy duzy arkusz folii aluminiowej, taki aby przykryl calego ptaka i nakrywajac odciskamy dokladnie ksztalt ptaszyska, poczym odkladamy folie na bok ale tak aby zachowala ksztalt.
Nastepnie calego ptaka smarujemy maslem ziolowym, o tak jak tu widac:
Jak rowniez widac, moja bryrfanna ma specjalna wkladke, czyli ptak nie lezy bezposrednio na dnie, wiec na dno brytfanny wlewam wode, lub jak tym razem wlalam ok 1.5 litra soku zurawinowego i wlozylam czastki pozostalych owocow, ktore juz nie zmiescily sie wsrodku ptaka. Owocami wypchalam tez wneke pozostala przy szyi i skore szyi przypielam szpilka do miesa pod plecy.
Tak przygotowanego ptaka wkladam do piekarnika nagrzanego na 260C na pierwsze 20-30 min. Taka wysoka temperatura powoduje, ze natychmiast scina sie skora i nasze ptaszydlo - straszydlo nie traci sokow w czasie pieczenia. Po 20-30 min hartowania zmniejszam temperature do 175C, przykrywamy ptaka wczesniej przygotowana folia aluminiowa i w tej temperaturze pieczemy indyka juz do konca. Na ostatnia godzine pieczenia zdejmujemy folie. Czas pieczenia generalnie przyjmuje sie jakies 20-30 min na kazdy kilogram indyka, to w zaleznosci od piekarnika, ale ja zawsze sprawdzam termometrem. Jesli temperatura miesa w najgrubszych punktach (piers i uda) wskazuje 72-74C to ptaszydlo gotowe.
Generalnie nie polewam indyka w czasie pieczenia, bo (tak twierdza znawcy) za kazdym razem jak otwieramy piekarnik to obniza sie temperatura pieczenia, a co za tym idzie wydluza sie czas calego procesu. Tym razem jednak z jakichs niezrozumialych przyczyn tyl mojego piekarnika przypiekal ptaszydlo szybciej niz front i musialam obrocic cala brytfanne wiec przy tej okazji polalam ptaka sosem z dna brytfanny.
Pieke zawsze przy wlaczonym swietle i obserwuje, jesli jakies czesci zaczynaja brazowiec szybciej niz powinny to nakrywam je folia aluminiowa.


Po wyjeciu z piekarnika nalezy ptaka przykryc folia aluminiowa i pozwolic mu odpoczac przez 20 min zanim bedziemy porcjowac. Przedwczesne porcjowanie powoduje wyciekanie sokow i pozostawia mieso suche.
Tak wygladal moj tegoroczny indyk tuz po wyjeciu z piekarnika. A tak juz cale mieso podzielone na talerzu gotowe do spozycia.

Monday, November 24, 2008

Wyjadacz chalupnik

Skoro juz mam robic ten obiad na Thanksgiving to musialam od czegos zaczac, wiadomo zakupy zrobione, wiec pierwsza rzecz jaka moza zrobic na kilka dni wczesniej jest sos zurawinowy. Sos zurawinowy robie co roku w/g tej samej receptury i jest naprawde pyszny. Probowalam juz wielu eksperymentow, roznych innych wersji, z rodzynkami, orzechami, pomaranczami ...ale zawsze konczy sie tym, ze rodzina upomina sie o te wlasnie wersje oryginalna. A robi sie go bardzo prosto i po tylu latach juz niejako "na pamiec"

Zurawinowa pychota

680g zurawin (taka dziwna ilosc, ale u nas sprzedaja zurawiny w torebkach 340g a ja robie z 2 torebek)
3 gruszki
sok z 1 cytryny
1.5 szklanki miodu
25g likieru Grand Marinier




Zurawiny przebrac, wyplukac, zetrzec skorke z cytryny - ja to robie zesterem, bo wychodza takie ladne cytrynowe niteczki, gruszki obrac i pokroic w kostke. Grzuszki zalac odrobina wody tylko tyle zeby sie nie przypalily i gotowac ok. 10min. Dodac zurawiny i 1 szklanke miodu, gotowac az wszsytkie owoce zurawin popekaja, teraz dodac sok z cytryny i jesli trzeba jeszcze miodu. Smak sosu ma byc wyraznie slodko-kwasny, wiec miodu i soku z cytryny nalezy dodawac w/g wlasnego gustu i smaku. Jak juz osiagniemy odpowiedni smak to nalezy gotowac az sos zacznie gestniec i wtedy zdjac z ognia i dodac otarte nitki skorki cytrynowej, kieliszek likieru, zamieszac i odstawic do ostygniecia. Jesli macie meza lakomczucha to nalezy pilnowac, zeby nie wyjadal. Wspanialy bardzo sie lubi krecic po kuchni w czasie kiedy sos stygnie... i za kazdym razem jak przejdzie obok to sos sie jakos dziwnie kurczy... ot wyjadacz chalupnik z tego mojego meza;))

Przed podaniem dekoruje swieza skorka z cytryny. Sos jest doskonaly do indyka i wszelakiego drobiu, ale u nas cieszy sie powodzeniem rowniez jako dodatek do innych mies.

Z charakterem

Jedzenie z charakterem to dla mnie bardzo wazna sprawa. Ja lubie charakter czyli ostro i to solidnie ostro, wiec tez wazne jest zeby partner lubil to samo. Pamietam w czasach kiedy bylam "na rynku" czyli wolna to bardzo czesto spotykalam panow albo tradycjonalistow (Polacy), dla ktorych kotlet schabowy panierowany byl podstawa - ci odpadali od razu. No bo i na co mi partner, z ktorym nie mozna isc do restauracji poeksperymentowac?? Druga kategoria spotykanych to panowie, ktorzy lubili jedzenie bez wyrazu, czyli bez charakteru, no np. wloskie do takiego zaliczam. Chociaz ostatnio sie troche podciagnelam we wloskiej kuchni i stwierdzam, ze moze byc przyswajalne.
Ja lubie wszystko co egzotyczne, czego nie moge sobie sama wymyslec i wlasnie po to ide do restauracji.
Jak poznalam Wspanialego to na pierwsza randke wymyslilam sobie tajska restauracje, w ktorej mnie juz znano;) Pomyslalam sobie, ze jak facet przezyje, to ma szanse, jak nie to nie bede tracic czasu.
Przezyl i to naprawde bohatersko, biorac pod uwage, ze ja sie tam wcale nie ceregielilam zamawiajac moje ulubione potrawy. Pozniej kiedys w rozmowie przyznal, ze to byla Jego pierwsza przygoda z tajska kuchnia. I tak zostalo, teraz oboje lubimy jak ziejemy ogniem, chociaz zdarzylo sie, ze w restauracji jak prosimy o bardzo ostre to dostajemy palaca zyletke ale bez smaku. Do takich miejsc nie wracamy. Jedzenie ma byc ostre ale nie kosztem smaku, a nie kazdy kucharz chce sie na tyle wysilic.
A dzis, skoro juz sie tak rozpedzilam, bedzie gulasz wolowy, wlasnie z charakterem.

Gulasz wolowy z charakterem
1.5 kg miesa wolowego
1.5kg cebuli
gowka czosnku
duza garsc grzybow suszonych
sloiczek (340g) Pinjur*
1szklanka rosolu** mozna zastapic bulionem w kostkach
przyprawy:
sol, pieprz, papryka, pieprz kajenski, kmin wloski, liscie laurowe, ziele angielskie, kolendra, gorczyca, jalowiec.

*Pinjur to tradycjonalny sos w'g receptury macedonskiej robiony z grillowanej papryki, baklazana z dodatkiem cebuli, pasty pomidorowej, czosnku i ostrej papryki. Mozna go pewnie zrobic samemu, ale ja kupuje gotowy, bo wiadomo leniwa jestem.

**Rosol ja zawsze mroze resztki rosolu i wywarow warzywnych w foremkach na lod i takie zamrozone luzem kostki wrzucam do torebki foliowej i jak cos gotuje to mam.


Zaczynamy od namoczenia grzybow w wodzie.
Mieso kroimy na kawalki (ja nie lubie ksztaltnej kostki) i wrzucamy na rozgrzany tluszcz, w czasie kiedy mieso sie rumieni kroimy cebule. Ten pomysl takiej samej ilosci cebuli jak miesa zaciagnelam od Doroty zza plota (uzytkowniczki WZ) taka duza ilosc cebuli nie dosc, ze daje wspanialy smak, to jeszcze rozgotowujac sie zageszcza doskonale gulasz, a ja nie lubie zageszczaczy w postaci maki. Jak juz mieso jest rownomiernie zrumienione to przekladamy je do gara, w ktorym bedzie sie gotowal gulasz i na te sama patelnie wrzucamy cebule. Kiedy cebula jest juz ladnie szklista dodajemy posiekany drobno czosnek i potem odcisniete z wody i posiekane grzyby. Zachowac wode, w ktorej moczyly sie grzyby!!

Jak juz wszystkie skladniki na patelni sa wymieszane i podgrzane to calosc przekladamy do gara z miesem i dodajemy przyprawy. Ja nie podaje ilosci przypraw, bo to uwazam bez sensu, zakladajac, ze jesli ktos bedzie chcial wykorzystac jakis z moich przepisow to jest to osoba z jakims podstawowym doswiadczeniem w kuchni. Przyprawy typu ziele angielskie, kolendra, jalowiec, gorczyca wrzucam po kilka ziarenek (na oko) do mozdzierza i rozdrabniam potem calosc wpierniczam do gara. Ja sie tam nie przejmuje detalami wazne zeby calosc wyszla w miare zjadliwa;)). Teraz dolewamy wode z moczenia grzybow i zagotowujemy, po czym zmniejszamy ogien i po 10-15 min. dodajemy sloiczek Pinjur, zamieszac i dusic na malym ogniu pod przykryciem, w razie koniecznosci dodawac w malych ilosciach rosol.
Dusic tak dlugo aby kawalki miesa byly miekkie a wszystkie inne dodatki rozgotowane. W razie potrzeby doprawic zgodnie z indywidualnymi potrzebami. Jesli chce miec bardziej aksamitny sos to miksuje go delikatnie (miedzy kawalkami miesa) w garnku recznym mikserem.

Podawac .... z czym kto lubi:))



Na prosbe czytelniczki dopisuje, ze Pinjur jest do kupienia we wszystkich wiekszych supermarketach w Polsce i sklepach Spolem, a produkuje go "Podravka".

Sunday, November 23, 2008

Czyli... chili :)

No to sie Wspanialy doczekal, po tych wczorajszych zakupach nareszie postanowilam, ze ugotuje chili. Jakos chili to taka zimowa potrawa i u nas kroluje w kazda zime, gotuje wielki gar, porcjuje i zamrazam. Jak sie wraca pozno z pracy, a my tak mamy to jest jak znalazl. Postanowilam tez wykorzystac resztki suszonych,roznych kolorowych fasolek. Gotuje sie toto co prawda caly dzien, ale w jesnienno-zimowe dni to wlasnie cieplo i zapachy gotowania roznoszace sie po mieszkaniu sa przez nas mile widziane.

Przy okazji tego gotowania, jeszcze raz przypominam, ze ja tu nie prowadze zadnej restauracji, ja gotuje bo musze, a On je bo nie ma innego wyjscia. Co by nie bylo, ze "to sie nie tak robi", "ja mam przepis od xxxx i On/a robi to inaczej". Moje przepisy, sa dlatego moimi, ze nigdy nie sa toczka w toczke takie jak oryginalny przepis.
Tak samo jest z chili, wiekszosc przepisow mowi o miesie pokrojonym w kostke, a my wolimy mielone...no mniej gryzienia potem;)).

Chili Stardusta

Skladniki podam orientacyjnie bo ja przy takich jednogarnkowcach nic nie mierze ani nie waze, wszystko leci na oko.

Ok 1.5 kg miesa najczesciej robie z mieszanki wolowe/wieprzowe/cielece ale tym razem bylo tylko wolowe

2 duze cebule lub 3 srednie

glowka czosnku

4 papryczki chili, mozna zastapic wieksza iloscia jalopeno

2 puszki rozdrobnionych pomidorow w soku (400g kazda )

przyprawy: sol, pieprz, chili, kmin rzymski, pieprz kajenski, papryka, kolendra, ziele angielskie, lisc laurowy

Po raz pierwszy dodalam tez plaska lyzke bardzo ciemnego kakao, bo tak wyczytalam na Cotowym blogu. Cotu dziekujemy, ja osobiscie mysle, ze to kakao dodaje tego niesprecyzowanego "cos" i jest doskonalym dodatkiem podkreslajacym smak dania.

Jesli uzywamy suchej fasoli to moczymy ja poprzedniego dnia na noc i nastepnego dnia gotujemy w osobnym garnku. Do duzego gara (ja mam gary zeliwne - kocham) wrzucamy pokrojona w kostke cebule i lekko podsmazamy do zeszklenia, dodajemy drobno posiekany czosnek i jeszcze troche podsmazamy az z czosnku zaczyna wydobywac sie intensywny zapach. Wtedy dodajemy drobno posiekane papryczki chili. Jak juz wszystko jest lekko podsmazone to wrzucam do tego mieso i przyprawy. Na tym etapie jeszcze nie przesadzam z przyprawami, bo zawsze latwiej ich dodac niz odjac. Mieso nalezy smazyc do zbrazowienia i wtedy dodaje ugotowana na wpol twardo fasole.

Dlaczego tak?? No bo lubie jak sie to wszystko razem perkocze i nabiera smakow. Cale chili mozna ugotowac bardzo szybko uzywajac fasole z puszki, ale jendak takie gotowane "od zera" czyli na suchej fasoli jest lepsze. Jak juz fasola jest ugotowana (kilka godzin) to dodaje 2 puszki rozdrobnionych pomidorow razem z sokiem. Calosc gotuje az zgestnieje i w miedzyczasie doprawiam naprawde ostro, bo lubimy i po zawodach.

My najczesciej jemy chili samo, lub z kromka chleba. Mozna podawac i pewnie jest to bardzo czeste, z ryzem, ja natomiast czesto dodaje kleks smietany czy yogurtu i posypuje tartym serem cheddar.



Wyglada to tak ciemno, bo po pierwsze jest duzo fasoli czarnej, a poza tym dodatek bardzo gorzkiego i czarnego kako tez robi swoje. Jesli ktos uzyje innego rodzaju miesa np. indyczego i sama czerwona fasole, to wiadomo, ze kolor potrawy tez bedzie jasniejszy. Ja tam mam gdzies kolor, wazny jest smak, a to wyszlo mniamniusne:))

Tuesday, November 18, 2008

Towarzysko...romantycznie

...czyli malze:) Malze to w/g mnie bardzo romantyczne danie, doskonale na randke z podtekstem, bo coz moze byc bardziej romantycznego niz siedzenie we dwoje przy lampce wina i objadanie sie bezkarnie malzami..
Wiem, wiem ktos mi zaraz powie, ze owszem torciki i ciasteczka, no niby tak, ale jednak w tych malzach cos jest;). Zaprosilismy kiedys znajomych na "drobna" kolacyjke przy winie i tak nie bardzo chcialo mi sie wysilac wiec postanowilam, ze zrobie wlasnie malze. Jak juz wjechalam z wielka misa wypelniona malzami i kolejna pusta na puste muszle, to kolega Bob powiedzial:
-- O rety, to ja zaraz bede ciagnal malzonke do domu po takim seksualnym daniu !!!
No i tak zostalo, malze maja w naszej rodzinie opinie seksualnych, chociaz ponoc to ostrygi sa afrodyzjakiem, no ale do ostryg jakos nie moge sie przekonac...zwlaszcza tych "na zywo". Chociaz Potomek mnie kiedys o malo co nie namowil, ale widocznie za malo wina wypilam;))

Malze z pomidorami i feta.
2 kg malzy w czarnych muszlach
1 szklanka bialego wina
6 pomidorow
ser feta - przyznam, ze nigdy nie wazylam, ale ja lubie duzo;)
czosnek - tez lubie duzo;)
oliwa
2-3 lyzki masla
sol, pieprz i zielona pietruszka

Malze przebrac odrzucajac te otwarte i wyczyscic. Na duzej glebokiej patelni rozpuscic oliwe i maslo, wrzucic czosnek. Podsmazyc tylko do momentu kiedy czosnek ladnie pachnie (przypalony czosnek psuje kazda potrawe), teraz wrzucic malze i zalac winem. Generalnie wino moze byc biale, czerwone jakie ktos chce. Ja lubie biale, bo po czerwonym zasypiam w pol slowa no i czerwone zabarwi nam ser feta.
Przykryc, po 2 min wrzucic pokrojone w kostke i ewentualnie obrane ze skory pomidory, dodac sol i pieprz, zamieszac i znow przykryc. Jak juz wszystkie malze beda otwarte co trwa nie dluzej niz 5 min to wrzucic ser feta i jeszcze przykryc na 1 min tak zeby ser zaparowal i zagrzal sie. Calosc przelozyc do duzej miski i posypac zielona pietruszka. Palce lizac, bo tez danie jemy palcami tylko wyciagajac malze malym widelcem.
Ja podaje to danie z czosnkowa bagietka, ktora po przekrojeniu wzdluz skrapiam oliwka i smaruje rozgniecionym czosnkiem i zapiekam w piekarniku.

No niech sobie ktos mowi co chce, ale to romantyczne i seksowne jest ;))

Monday, November 17, 2008

Grucha to swietna rzecz

Zawsze lubilam gruszki, pamietam, ze jak bylam dzieckiem, to mama przekonywala mnie do jablek, ale w/g mnie jablka i gruszki to bylo jakos ... to samo;) No i zostala mi ta milosc do gruszek do dzis, do... na zawsze.
Kiedys wlasnie zobaczylam taka salatke z gruszek w skandynawskiej kuchni w programie telewizorni i natychmiast sobie postanowilam, ze koniecznie, ja musze. Zrobilam, salatka okazala sie hitem, potem znalazla sobie tez wielu zwolennikow wsrod braci WZtowej. Wiec mysle, ze i tutaj moze sie komus przydac;)
Jest bardzo prosta, glowny problem polega na tarciu swiezego chrzanu, ale mozna sie poswiecic, albo uprosic meza. Ja zrobilam to drugie ale nie udaje mi sie to za czesto, bo Wspanialy placzliwy jest;)

Salatka z gruszek i chrzanu
2 gruszki
2 lyzki tartego swiezego chrzanu
1 srednia czerwona cebula
2 lyzki oliwy z oliwe
1 lyzka bialego winnego octu
3 lyzki swiezego szczypioru
sol i pieprz do smaku Gruszki obrac i pokroic w kostke, dodac posiekana cebule, szczypiorek i starty chrzan, posolic i popieprzyc wymieszac z oliwka i octem. Salatka jest naprawde rewelacyjna.



Przepis w/g Tiny Nordstrom ze Szwecji.

Jakos nigdy nie udalo mi sie sfotografowac salatki wykonanej przeze mnie wiec zamieszczam zdjecia wykonane przez Age9999 (pierwsze zdjecie) i Alidab (drugie zdjecie) obie sa uzytkowniczkami strony WZ.


Sunday, November 16, 2008

Czasem warto

Natknelam sie na ten przepis na WZ i jakos nie dawal mi spokoju, brzmial dosc pracowicie (nie lubie) ale jednoczesnie kombinacja skladnikow zachecala do wyprobowania. Okazja tez byla, bo bylo to akurat w "okolicach" Dnia Matki, chociaz nie najlepszy to czas latem na placki pomaranczowe, ale kto powiedzial, ze nie mozna zaczynac obiadu od deseru?:)) Wiec zebralam sie w sobie i upieklam. Juz w czasie pieczenia wiedzialam, ze szykuje sie nam jakas cudowna niespodzianka, bo Wspanialego nie mozna bylo wygodnic z kuchni.
Siedzial, pociagal nosem, zamykal oczy i mruczal w boskim oczekiwaniu ..faktycznie zapach jaki unosil sie z piekarnika zapowiadal niezla uczte dla podniebienia.

Ciasto jest w przepisach Alfa-bety i mysle, ze warto bedzie powtorzyc go na nadchodzace Boze Narodzenie, bo skladniki sa wyjatkowo swiateczne.

Placek z pomaranczy

CIASTO:
3 duże pomarańcze
1,5 szklanki orzechów włoskich mielonych
15 jajek
3 łyżki kakao
15 łyżek bułki tartej
3 łyżeczki proszku do pieczenia
2 i 1/4 szklanki cukru - poniewaz ja nie lubie slodkich ciast to daje 1.5 szklanki czyli po 0.5 na kazdy placek.

MASA:
6 jajek
1 szklanka cukru
2 tabliczki gorzkiej czekolady
500g masła (ok. 380g-400g)
rum lub spirytus

WYKONANIE
Pomarancze dobrze umyc i ugotowac, tak zeby byly miekkie, odlac goraca wode i zalac je zimna do wystudzenia. Schlodzone pomarancze zmielic razem ze skorka w maszynce do miesa. Zmielona pulpe pomaranczowa wymieszac ze zmielonymi orzechami i podzielic na 3 czesci, ktore wykorzystamy do upieczenia 3 plackow.

Teraz przygotowujemy kazdy placek osobno:

Ubic sztywna piane z 5 bialek i 3/4 szklanki cukru dodac 5 zoltek, 1 lyzke kakao, 5 lyzek bulki tartej, 1 lyzeczke proszku do pieczenia i 1/3 masy pomaranczowo-orzechowej. Wszystkie skladniki dokladnie wymieszac i wylac na blaszke (22x34) wylozona papierem do pieczenia lub wysmarowana tluszczem i wysypana bulka tarta.
Piec ok. 30 min. W ten sam sposob wykonac i upiec na blaszce o tych samych rozmiarach kolejne 2 placki.

Przygotowac mase. 6 calych jajek ubic na sztywno na parze z dodatkiem cukru, do gestej masy dodac pokruszona czekolade i ubijac az sie rozpusci. Zdjac z ognia i wystudzic. Maslo utrzec na piane i dodac do niego wystudzona mase czekoladowa. Dodac do smaku rum albo spirytus. Placki przelozyc masa, pozostawiajac wystarczajaco duzo masy na posmarowanie wierzchu i bokow ciasta.
Nalezy zachowac wyjatkowa ostroznosc przy wyjmowaniu kolejnych plackow z formy i delikatnie zsuwac je na deseczce (wskazana pomoc drugiej osoby), bo ciasto jest delikatne i wilgotne.


Na zdjeciu, ktore ja zrobilam niestety braklo kremu i ciasto mialo nie posmarowany wierzch i boki, co wcale nie przeszkadzalo, ze bylo fantastycznie pyszne. W powyzszym przepisie podwoilam skladniki masy, wiec nie ma watpliwosci ze ich wystarczy na calosc.
Ciasto nie jest tanie, ale warte zarowno nakladu pracy, czasu jak i finansow ma niepowtarzalna kombinacje smakowa, jest wilgotne i lekkie wrecz rozplywa sie w ustach.
Jeszcze raz podkreslam przepis pochodzi ze zbiorow Alfa-bety, ze strony Wielkie Zarcie i autorem pierwszego zdjecia jest inna uzytkowniczka portalu - Tunia.

Ja piernicze

No juz myslalam, ze mi sie w tym roku upiecze, ale jak weszlam na Wielkie Zarcie to oczywiscie ogarnela mnie goraczka pierniczenia. Jest tam w zbiorku przepis na piernik staropolski, ktory dojrzewa przez 4 tygodnie i jest naprawde pyszny, robilam juz 2 razy i tak sobie myslalam, ze w tym roku odpuszcze, ale jak zobaczylam, ze kobitki wpadly w szal to i mnie sie udzielilo.. Przepis na stronie WZ jest w zbiorach holly, ale tak naprawde to pochodzi z ksiazki Marii Lemnis i Henryka Vitry pt. "W staropolskiej kuchni i przy polskim stole".
Nawet udalo mi sie jakis czas temu kupic ksiazke w wydaniu angielskim i Wspanialy czytal jako lekture obowiazujaca przed wyjazdem do Polski. Faktycznie interesujaca lektura przyblizajaca historie, tradycje polskie w taki bardzo przystepny sposob od kuchni, czyli przez zoladek..:))
A oto przepis:

Piernik Staropolski

0,5 L miodu
1 i 1/2 szklanki cukru
250g masla - (w przepisie holly jest margaryna ale ja nie uzywam)
1 kg + 1 szklanka mąki tortowej
3 jajka
3 łyżeczki sody
1/2 szklanki mleka
szczypta soli
2 lub 3 opakowania przypraw do piernika (40g)
bakalie

Zaczynamy od podgrzewania miodu, cukru i masla az do rozpuszczenia ale nie wolno zagotowac. W tym samym czasie majac podgrzewanie "na oku" mielimy bakalie. Ja zwykle daje orzechy i rodzynki a miele je po to, zeby latwiej bylo potem przekroic gotowy piernik. Rowniez za rada Marinika miele je razem w food procesor zeby zapobiec sklejaniu sie rodzynek.
Podgrzane skladniki teraz wlewamy do duzej miski i zostawiamy do wystygniecia.
Jak juz wystygnie to ja sie przesiadam na mikser, bo latwiej. Z tym ze ponoc nie kazdy mikser moze to uciagnac, bo ciasto po dodaniu maki wymieszanej z przyrawa i pozostalych skladnikow robi sie geste.
Jesli nie mamy solidnego miksera poroponuje wykorzystac meza, syna, przyjaciela nawet sasiada, ale tego ostatniego pod warunkiem, ze bedziemy mialy ochote poczestowac go gotowym piernikiem i filizanka kawy, do ktorych to On powinien przyniesc butelke dobrego wina .... a to juz sie zapowiada ;))
Wobec powyzszego radze bacznie przyjzec sie sasiadowi;)
Na sam koniec dodajemy bakalie i calosc przekladamy do naczynia (szklo, kamionka itp.) przykrywamy i wystawiamy do ...co kto ma. Moze byc piwnica, garaz, dno lodowki lub jak w moim przypadku taras.
I teraz bedzie sobie to stalo przez 3 do 4 tygodni....

Wtedy tez wroce do tego watka i dopisze reszte;)

Narazie natomiast melduje, ze Wspanialy pozazdroscil mi urzedowania w kuchni i wlasnie zabral sie za pieczenie chleba ... no i dobrze.



4 tygodnie pozniej

Dzis mija 4 tygodnie od czasu kiedy ciasto piernikowe wyladowalo na zeslaniu na tarasie i nadszedl czas zeby go upiec. Mozna upiec calosc w jednym kawalku, ale potem ciezko to pokroic na warstwy. Mozna upiec w 2 lub 3 keksowkach, no slowem mozna zrobic jak sie chce ale wazne zeby upiec:)

Ja podzielilam ciasto na 4 czesci i kazda z tych czesci po wywalkowaniu upieklam osobno (15-18min) w piekarniku. Czas pieczenia jest bardzo wazny, bo jak pieczemy za dlugo, to ciasto jest bardzo twarde i moze nie zmieknac przez tydzien. Tym sposobem mam 4 piernikowe blaty, ktore po wystudzeniu przelozylam papierem i razem zawinelam w lniana sciereczke i wszystko razem w foliowej torbie. Teraz piernikowe blaty beda sobie tak lezaly na marmurowej podlodze w kacie salonu przez tydzien.

O tak to wyglada:




Za tydzien przygotuje mase piernikowa i przeloze, a narazie czekamy:)

Tydzien pozniej
Do przelozenia piernika w ubieglym roku uzylam masy orzechowej a tym razem postanowilam go przelozyc masa grysikowa. Przepisy na obie masy sa tej samej autorki Alidab i mozna je znalezc na stronie Wielkiego Zarcia.

Masa grysikowa: (skladniki na podwojna porcje)

6 szklanki mleka
15-16 czubatych łyzek grysiku
1 szklanka cukru
2 cukier waniliowy
2 kostka masła (400g)
4 łyzki cukru pudru
sok z 2 cytryn
2 kieliszki spirytusu lub cytrynówki

W oryginalnym przepisie autorka podaje troche wiecej cukru, ale ja lubie mniej slodkie wiec zmniejszylam ale to kwestia indywidualnego gustu.
4 szklanki mleka zagotować z cukrem i cukrem waniliowym. W pozostalych 2 szklankach zimnego mleka wymieszać grysik i powoli wlewać na wrzące mleko. Ugotować grysik caly czas mieszajac, żeby się nie przypalił. Wystudzić mieszajac od czasu do czasu, zeby nie utworzyl sie "kozuch". Masło utrzeć z 2 łyżkami cukru pudru na bardzo puszystą masę. Dodawać stopniowo (po łyżce) wystudzony grysik. Połączyć masę. Na końcu dodać sok z cytryny i spirytus (też po trochę). Należy uważać, aby masło i wystudzony grysik miały mniej więcej jednakową temperaturę.
Teraz ukladamy blaty piernika i kazdy przed przelozeniem masa smarujemy cienko garacymi powidlami sliwkowymi, nastepnie masa, kolejny blat itd.
Zostawiamy na min. 24 godziny zeby piernik zrobil sie miekki i wtedy calosc mozemy udekorowac polewa czekoladowa lub lukrem.

Nastepnie calosc kroje na 3 rowne czesci i w ten sposob mam 3 jednakowe pierniki. Kazdy z nich polewam polewa czekoladowa wedlug przepisu Alidab.
Polewa czekoladowa: 200g gorzkiej czekolady rozpuscic razem z 200ml smietanki kremowki w kapieli wodnej. Polewa nadaje sie do dekoracji nie tylko piernikow ale innych ciast i jest zawsze ladnie lsniaca.

Saturday, November 15, 2008

Jesiennie i fasolowo

Jesien wedlug mnie jest wybitnie fasolowa pora roku, a wiec fasolka po bretonsku (Wspanialy nie przepada, w zwiazku z czym przepisu nie bedzie;))) wszelkiego rodzaju chili, ktore z kolei Wspanialy lubi i juz sie powoli zaczyna dopominac... Hold your horses :))
Ale dzis bedzie salatka z roznego rodzaju fasoli. Robi sie ja piorunem, bo uzywam fasole z puszek ,a to oszczedza czas gotwania. W zaleznosci od ilosci osob dla ktorych przygotowujemy salatke mozna sobie dopasowac ilosci skladnikow, ja lubie zeby bylo kolorowo, a salatka znika w zastraszajacym tepie wiec biore jak leci:


Kolorowa Salatka z Fasoli
5-6 puszek fasoli roznego koloru i gabarytu
Im bardziej zroznicowana i kolorowa tym ladniej wyglada i lepiej smakuje.
1 spora cebula
czosnek ja daje cala glowke na 6 puszek fasoli
troche koperku na zapach i smak
oliwa z oliwek
sok z cytryny
sol pieprz do smaku


Fasole wyplukac pod bierzaca woda, odcedzic i pierdyknac wszystko do wielkiej michy. Wymieszac dodac drobno posiekany czosnek, koperek, skropic sokiem z cytryny, dodac oliwke, sol i pieprz do smaku. Ilosc czosnku zalezy od tego jak bardzo go lubimy (my lubimy) no i czosnek dodaje salatce ostrosci.
Najlepiej smakuje nastepnego dnia gdy wszystkie skladniki sie polacza.
My taka salatke bardzo lubimy do wszystkiego;) w jakims sensie to zajela ona miejsce niesmiertelnej salatki jarzynowej, ktora tu w Stanach robilam chyba tylko 2 razy. Pracochlonna cholerycznie, a przeciez mnie sie nie chce;)) Jak juz wyzej wspomnialam salatke mozna zrobic w mniejszej ilosci, ale zdecydowanie 3 rozne rodzaje fasoli sa konieczne dla uzyskania nie tylko ladnego efektu kolorystycznego, ale i smakowego.

W kwestii wyjasnienia nick "luckystar" widoczny na ramce zdjecia jest moim nickiem na Wielkim Zarciu i bedzie sie pewnie powtarzal w przypadkach gdy bede uzywac zdjec zamieszczonych wczesniej na WZ w moich przepisach.