Zlote mysli


The only time to eat diet food is while you're waiting for the steak to cook.

Julia Child

Wednesday, December 26, 2012

Wigilijny kulebiak

Mieszkajac w Polsce nigdy nie znalam kulebiaka, wiem, ze danie to pochodzi gdzies ze wschodu, a wiec akurat w moich stronach zupelnie nieznane. Natomiast kilkanascie lat temu zrobilam kulebiaka po raz pierwszy wlasnie tutaj w Stanach.
Ogladalam jakis program o kucharzeniu i po prostu zapamietalam jak sie to robi, wiec zrobilam.
I w tym roku postanowilam znow zrobic kulebiak na Wigilie, ot tak dla odmiany, bo jedzenie tego samego co roku juz mi sie mocno znudzilo;)
A kulebiak jest nie tylko "inny" ale tez bezstresowy w przygotowaniu i co wazniejsze mozna go absolutnie "poskladac" dzien wczesniej i pozniej tylko upiec, albo zrobic jak ja, czyli przygotowalam wszystko dzien wczesniej a poznie tylko poskladalam w calosc i na godzine przed kolacja wstawilam do piekarnika.

Kulebiak

Wszystkie ilosci skladnikow oczywiscie zaleza od ilosci osob ktore chcemy pozywic, wiec daruje sobie ilosci a tylko wypisze skladniki.
Opakowanie ciasta francuskiego (takie z dwoma platami)
Filet lososia (moze byc kazda inna ryba jaka lubimy)
Opakowanie grzybow (ja uzylam male cermini, ale moga byc pieczarki)
Dwa pory (biale i zolte czesci)
Gotowane na twardo jajka (w moim przypadku 3)
Sol i pieprz do smaku.
Jedno jajko roztrzepane do posmarowania ciasta.

Dzien wczesniej podpieklam lososia, przesmazylam drobno pokrojone grzyby na masle, i tak samo postapilam z cieniutko pokrojonymi porami. Wszystko odlozylam do nastepnego dnia w osobnych miseczkach w lodowce.
Nastepnego dnia rozmrozilam ciasto w/g instrukcji na opakowaniu, ugotowalam jajka i podgrzalam lekko grzyby i pory, zeby sie latwiej rozsmarowywaly.
Nastepnie bierzemy jeden plat ciasta i kladziemy na nim warstwe podsmazonych porow. Jesli ktos nie lubi pora moze go zastapic cebula, ja lubie kombinacje pora i lososia, wiec tak zrobilam.
Na to kladziemy pokruszonego na kawalki lososia.


Kazda kolejna warstwe traktujemy sola i pieprzem, chociaz ja robilam to rowniez w czasie przygotowania poszczegolnych skladnikow dzien wczesniej, wiec radze probowac.
Lososia przykrywamy warstwa grzybow i na to ukladamy pokrojone w plastry jajka.


Przyciskamy to wszystko dlonmi zeby sie trzymalo kupy i znow traktujemy jaja sola i pieprzem.
Calosc nakrywamy drugim platem ciasta, obcianmy rogi i zawijamy brzegi. Jak ktos lubi moze zrobic jakis ozdobny szlaczek, ja sie nie wysilalam:)  Wazne zeby sie nie rozlecialo:))



Tak przygotowany kulebiak mozna przechowac do nastepnego dnia w lodowce, lub nawet do miesiaca w zamrazalniku. Bardzo to wygodne dla leniwcow jak ja;)
Gotowy kulebiak w odpowiednim dniu smarujemy roztrzepanym jajkiem i wkladamy do piekarnika nagrzanego do 220C na pierwsze 20 minut a potem zmniejszamy temperature do 200C i pieczemy nastepne 20 do 30 minut az ciasto nabierze zlotego koloru.
Kroimy w pasy i podajemy:



Ja podalam z sosem koperkowym, ktory sporzadzilam mieszajac smietane z drobno posiekanym koperkiem i dodalam sol i pieprz do smaku.
Jest to w sumie dosc efektowne danie nie wymagajace zadnego stresu i bardzo smaczne.
Fakt, rozlazi sie troche jak czlowiek chce ukroic cienkie plastry (ja kroilam tak ok. 2.5cm).

Sunday, December 2, 2012

Niedzielny brunch

Od czasu pierwszej wizyty Tatka tak mu posmakowaly francuskie tosty w mojej wersji, ze staly sie tradycja i zawsze w niedziele musi byc francuski tost na sniadanie.
Tym razem jednak postanowilam zrobic troche inaczej i pomysl okazal sie calkiem fajny, wiec warto go zapisac, moze ktos inny tez skorzysta.
Nie ma przy tym zadnych ilosci, bo to wiadomo zalezy od ilosci osob, ktore chcemy wykarmic;)
A wiec zakupilam francuskie croissants, w naszym przypadku zakupilam ich 6 ale jeden gdzies sie zapodzial w czasie kiedy mialy sie lekko zestarzec;)
W sobote je przekroilam, bo jednak byly troche za swieze i pozwolilam im wyschnac.
Wieczorem przygotowalam do eksperymentu w nastepujacy sposob.
Roztrzepalam 4 jajka z "na oko" troche slodkiej smietanki, dodalam szczypte soli, kazda polowke croissanta zanurzylam w jajecznej mieszance i ulozylam w wysmarowanym maslem naczyniu.
Reszte jajek, bo troche zostalo wylalam w miare rownomiernie na wierzch.
Przykrylam folia spozywcza i zostawilam na noc w lodowce.
Rano wstawilam do piekarnika nagrzanego na 180C na 45 minut.
W tym czasie obralam dwa banany i przeroilam je na pol zarowno wzdluz jak i w poprzek.
Na patelni roztopilam ok. 2 lyzki masla i podsmazylam banany.


Pod koniec smazenia polalam je karmelem, ktory akurat szczesliwie zostal mi po swiatecznych wypiekach.


Podpieczone tosty z croissantow:


Na talerzu kazdy dostal po dwie polowki (na tyle na ile sie dalo to podzielic;)) croissanta, dwa kawalki smazonych bananow i calosc polana karmelem.


Jesli sie komus matematyka nie zgadza z iloscia polowek croissantow i bananow, to oczywiscie byly jeszcze dokladki, bo moj eksperyment calkiem przypadl do gustu tak Tatkowi jak i Wspanialemu.

Tuesday, November 27, 2012

Nadzienie do indyka na slodka nute

W tym roku postanowilam zrobic nadzienie do indyka z wloskiej drozdzowki Panettone z suszonymi owocami i orzechami. Co roku tradycyjnie wyszukuje inne nadzienia, zeby nie powtarzac tego samego i jakos to mi szczegolnie rzucilo sie w oczy.
No to co?
Jedziemy:))

Nadzienie z Panettone

1 drozdzowka Panettone o wadze ok. 1kg. (jesli nie ma mozliwosci zakupu Panettone, mozna uzyc chalke)
120g masla (podzielic na pol)
peczek swiezej szalwi (posiekac drobno same listki)
sol, pieprz
0.5 szklanki suszonych moreli (pokrojone w paski)
0.5 szklanki suszonych wisni lub czeresni
0.5 szklanki dodatkowo albo rodzynek, albo innego suszu, ja dalam ananasa, bo moj Panetton juz mial rodzynki wiec nie chcialam powtarzac.
1 szklanka orzechow (ja dalam peacans, ale moga byc tez inne)
1.5 szklanki drobno posiekanej cebuli
1 szklanka posiekanego selera naciowego
1 szklanka posiekanej drobno lub startej marchwi
2 szklanki wywaru z kurczaka, lub indyka (jesli ktos ma, ja mam;))
2 jajka ale to opcjonalnie jesli lubimy zeby nadzienie sie bardziej trzymalo, mozna ominac, wtedy bedzie bardziej sypkie, lub dac jedno.

Przygotowanie zaczynamy od drozdzowki i tutaj uwaga, zeby nadzienie bylo naprawde smaczne a nie ciapowato-maziaste nalezy drozdzowke porwac w kawalki (nie kroic) dwa dni wczesniej i ulozyc jedna warstwa na blaszce do pieczenia ciastek, zostawic na wierzchu do obeschniecia.
Dlaczego nie kroic tylko rwac na kawalki?
Krojone ciasto ma regularne scianki i pobiera wilgoc z nadzienia rownomiernie, a tego nie chcemy, bo nadzienie jest lepsze jak rozne kawalki ciasta maja nierowna wilgotnosc.
Tak gdzies doczytalam i potwierdzam, ze w tegorocznym nadzieniu wyczuwalo sie wiecej roznorodnosci nasycenia, ale jak ktos lubi, to prosze bardzo niech sobie pokroi;))
Kawalki ciasta powinny obeschnac w sposob naturalny, oczywiscie mozna to zrobic w piekarniku tego samego dnia i tak najczesciej robilam, ale znow przekonalam sie, ze te dwa dni obsychania jednak robia roznice w ostatecznym efekcie.
Slowem "robta jak chceta";))
Teraz zaczyna sie prawdziwa robota:)
Nagrzac piekarnik do 180C rozpuscic polowe masla i jak sie juz rozpusci to pozwolic mu sie powoli gotowac jeszcze przez 5 minut tak zeby sie nie przypalilo ale nabralo bardziej zlotego koloru.
Zdjac maslo z palnika dodac posiekana drobno szalwie, troche soli i pieprzu.
Wymieszac polac maslem z szalwia rozlozone na blaszce kawalki chleba, wymieszac i wstawic do piekarnika na 15 min. W tym czasie zalac goraca woda wszystkie suszone owoce i odstawic na 10 min zeby napecznialy.
Wyjac chleb z piekarnika, powinien miec lekko brazowy kolor (nieregularnie) przelozyc caly chleb do duzej miski.
Zwiekszyc temperature piekarnika do 190C.
Odcedzic owoce i pozostawic na sitku.
Teraz rozpuscic pozostale maslo na duzej patelni, dodac cebule, seler i marchewke i podsmazyc az cebula sie zeszkli a marchew zacznie mieknac (to wlasnie dlatego powinna byc pokrojona w drobna kostke lub starta na tarce jarzynowej).
Podgrzane warzywa wrzucic do chleba, dodac odcedzone owoce, wrzucic orzechy.
Jajka (jesli dajemy, ja dalam) roztrzepac widelcem, ale dodac dopiero jak nadzienie wystygnie, zeby sie nie sciely.
Tak to mniej wiecej wyglada:


Nie ma tu innej mozliwosci tylko trzeba w to wszystko wsadzic rece i mieszac.
Na koniec dodajemy wywar z kurczaka (indyka), przy czym wywar radze dodawac po trochu sprawdzajac zeby nie bylo go za duzo. A juz na sam koniec roztrzepane jajka.
Calosc ma byc dobrze nasaczona, ale nie maziasta.
Bedziecie wyczuwac pod palcami kawalki suchego chleba, nie trzeba sie tym przejmowac, pod warunkiem ze nie jest ich za duzo, to wlasnie nada roznorodnosci smaku calosci po upieczeniu.
Cala ta mikstura ma byc wilgotna, ale nie rownomiernie.
Sprobowac smak i w razie potrzeby dodac sol i pieprz.
Teraz przekladamy calosc do posmarowanego maslem garnka, lub naczynia w ktorym chcemy zapiekac. Piec ok. 40 min bez przykrycia.
Jak wierzch ma ladny zloty kolor i jasno brazowe brzegi to nadzienie jest gotowe.
Nie mam zdjecia po upieczeniu, bo jakos tak wyszlo, ze nie zdazylam zrobic;(

Monday, November 26, 2012

Alton moj Bog :)

Jest taki jeden szef kuchni, w ktorego wierze jak w Boga;) A przynajmniej Wspanialy tak twierdzi.
Moja wariacja indykowa, czyli niezawodny sposob na pieczenie indyka to wlasnie dzielo Altona.
Od czasu kiedy wlasnie spotkalam tamten przepis i przekonalam sie, ze mozna upiec indyka z naprawde duzym sukcesem tak samo podchodze do wszystkich innych przepisow Altona.
I tak tez bylo z ta zapiekanka.
Co prawda Altonowy przepis troche pozmienialam na uzytek wlasnych potrzeb chwili, ale najwazniejsze rzeczy pozostawilam takie same.
A najwazniejsze w tym przepisie jest mazidlo, w ktorym nalezy wymieszac warzywa przed zapiekaniem. Wspanialy co prawda jak zobaczyl na liscie zakupow chinski suchy makaron o smaku kurczaka, to powiedzial, ze mnie pogielo.
-- Nie czepiaj sie, bo to przepis... - nie udalo mi sie skonczyc mowic, bo juz za mnie dodal:
-- Altona... oczywiscie to musi byc przepis Altona!
-- Tak, a jak Alton zrobil i zjadl, to i Ty sie nie otrujesz - podsumowalam i kazalam szukac tych chinskich kluchow.
Dzielo nazywam zapiekanka warzywna, bo w sumie mozna w ten sposbo zrobic rozne inne warzywa, u mnie padlo na kalafiory i brokuly.

Zapiekanka warzywna

0.5 szklanki majonezu
0.5 szklanki yogurtu naturalnego
1.25 szklanki startego sera (ja uzylam Cheddar - zgodnie z przepisem)
1/3 szklanku sosu do salatek Blue Cheese
2 jajka
sol, pieprz ile kto lubi
1 opakowanie Ramen Noodles (te chinskie kluchy) o smaku kurczaka
maly kalafior plus taka sama ilosc brokul (tylko kwiaty)

Majonez, yogurt, sos Blue Cheese wymieszac razem, dodac torebke przypraw z chinskiego makaronu, dodac do tego dwa roztrzepane jajka i starty ser. Wszystko razem wymieszac doprawic sola i pieprzem.
W duzej misce wymieszac kalafior i brokuly, dodac polamany chinski makaron zalac przygotowanym wczesniej sosem i dobrze wymieszac, tak aby kazdy kawalek kalafiora i brokula mial kontakt z sosem.
Calosc przelozyc do zaroodpornego naczynia i zapiekac w temp. 180C pod przykryciem przez 45 min. Pozniej odkryc i zapiekac odkryte jeszcze przez 15 min.
Pomimo dziwnych skladnikow, w dodatku takich, ktorych unikam zapiekanka jest pyszna.



Zupa z kasztanow

Kilka lat temu w ferworze zakupow na Thanksgiving jakos tak kupilo mi sie troche za duzo warzyw takich korzeniowych. Wiedzialam, ze jesli z tego nic nie zrobie to sie zmarnuja, a ze marnowac nie lubie, to wrzucilam do gara i ugotowalam, tak zupelnie bezmyslnie. Bylo tam wszystko i parsnips, i seler, i marchewka... zywcem wszystko co ma korzen.
Jak sie juz ugotowalo to stanelam nad tym garem i ciagle nie mialam pojecia co to ma byc.
-- Co tam jeszcze gotujesz? - zapytal zupelnie nie w pore Wspanialy.
Ale chyba to pytanie mnie olsnilo, bo dorzucilam garsc jakiegos zielska, lacznie ze szpinakiem i tym sposobem powstala zupa, ktora na koniec zmiksowalam i dodalam troche smietanki.
Tak to wlasnie zrodzila sie nasza osobista tradycja zupy na Thanksgivig, bo zupa "z koniecznosci" okazala sie hitem i teraz juz wszyscy wiedza, ze Stardust poda zupe przed glownym daniem jakim oczywiscie jest indyk.
W tym roku nie moglo byc inaczej, ale tez musialam wymyslic nowa zupe, bo przeciez nie mozna robic powtorki z czegos co juz bylo.
Szukalam, szukalam, az znalazlam odpowiedni przepis, ktory tylko troche zmienilam i tak powstala:

Zupa z kasztanow i jablek

2 lyzki stolowe masla
2 lyzki stolowe oliwy z oliwek
2 cups posiekanych szalotek (sa delikatniejsze niz zwykla cebula, chociaz zwykla cebula pewnie tez moze byc, ale w mniejszej ilosci)
4 lodygi selera naciowego (posiekane)
4 duze lub 5 srednich slodkich jablek (moga byc Gala lub Pink Lady, ja dalam Gala)
1 lyzka stolowa posiekanych lisci swiezej szalwi
500g pieczonych kasztanow
3 szklanki wywaru z warzyw
2 szklanki wody
1 szklanka soku jablkowego
sol, pieprz do smaku i ewentualnie sok z polowy cytryny

Maslo i oliwe roztopic na dnie garnka, dodac posiekane szalotki i seler naciowy, lekko podsmazyc do zeszklenia cebuli. Dodac obrane i posiekane jablka, sol i pieprz i smazyc ok. 5min, az jablka zaczna mieknac:


Dodac kasztany:


Wlac wode, sok jablkowy i wywar z warzyw doprowadzic do wrzenia i gotowac na malym ogniu ok. 15-20 min. Na koniec ewentualnie dodac soli i pieprzu, ja dalam jeszcze sok z polowy cytryny, ot tak dla podkreslenia smaku. Zdjac z ognia i zmiksowac.
W oryginalnym przepisie zupa byla podana z grzankami, ale ja chcialam cos innego.
No to sobie wymyslilam kupilam suszone plastry jablek i pokroilam je w cienkie paski (na zapalke) wrzucilam je na sucha patelnie i lekko (trzeba uwazac, zeby nie przypalic) podsmazylam tak zeby byly chrupkie.


Wymyslilam sobie, ze zupe podam udekorowana takim kopcem z jablkowych zapalek.
Niestety moje pomysly sobie, a zapalki sobie i nie chcialy stac, wiec wygladalo to tak:


Jak widac, zupa nie ma ciekawego koloru, ale jest naprawde pyszna.
Jesli ktos lubi to pewnie moze spokojnie dodac odrobine smietanki, ktora rozjasni kolor zupy, ale ja nie chcialam przesadzac z kaloriami;)))
Chocby dlatego, ze kalorie i tak czekaly na mnie w pozostalych daniach i ciastach.

Friday, November 16, 2012

Przepis dla wyjatkowych leniwcow;)

Wiadomo juz chyba wszem i wobec oraz kazdemu z osobna, zem leniwa jest jak malo kto. Sam tytul bloga mowi za siebie, ale czasem jednak trzeba cos popelnic, bo nie ma innego wyjscia.
Tak jak ostatnio, maz moj Wspanialy lubi jablka, najlepiej pod postacia jakiegos ciasta z jablkami, lub moglyby byc pieczone.
Tylko kto sie z tym bedzie pitolil.
No to polazilam po roznych przepisach i wynalazlam patent na pyszne "ciasto" z jablkami tyle, ze bez ciasta, a wiec polowa (jak nie wiecej) roboty odpada, a efekt, jeszcze lepszy od szarlotki.
Wnalazek nazywa sie crisp i mozna go zrobic z kazdymi w sumie owocami, robilam juz z rabarbarem i truskawkami, robilam z owocami jagodowymi, a tym razem przepis bedzie z jablkami jak na jesien przystalo.

Crisp z jablkami:

1/2 cup maki
1/2 cup platkow owsianych
1/2 siekanych orzechow moga byc peacans albo ostatnio nie mialam orzechow to zastapilam je platkami sniadaniowymi z ziarnami (chodzi o to zeby platki byly chrupkie i nie rozmiekaly).
1/2 cup rozpuszczonego i wystudzonego masla (moze byc maslo miekkie o temperaturze pokojowej) jak nie mam czasu czekac, to rozpuszczam.
1/4 cup bialego cukru (daje troche mniej, bo nie lubie slodkiego)
1/4 cup brazowego cukru (tez daje mniej)

Wszystkie powyzsze skladniki wsypac do miski, dodac maslo i dobrze wymieszac, odstawic.
Wlaczyc piekarnik na 190C (375F)
Teraz bierzemy sie za jablka.

5-6 duzych jablek
sok z polowy cytryny
2 lyzki stolowe masla
1/3 cup bialego cukru
1/3 cup brazowego cukru
cynamon ile kto lubi, ja czesto zapominam o cynamonie, bo nie przepadam;)

Jablka obrac, wyciac gniazda nasienne, pokroic w kawalki, kostke, plasterki co komu pasuje, byle bylo to mniej wiecej podobne do siebie i podobnej wielkosci.
Skropic sokiem z cytryny. Na duzej patelni rozpuscic 2 lyzki stolowe masla, dodac oba cukry i podgrzewac az cukier sie rozpusci i zacznie karmelizowac, dodac jablka.
Smazyc ok. 4-5 minut mieszajac aby jablka pokryly sie mazia cukrowa i zaczely mieknac.
Wylozyc jablka do przygotowanej wczesniej formy do pieczenia. Na wierzch posypac przygotowana wczesniej posypka z miski. To maja byc takie grudki.
Pizgnac do piekarnika, piec ok. 30 min az wierzch bedzie ladnie brazowy.


Tak to mniej wiecej wyglada po upieczeniu.
Mozna jesc na goraco, pychota z galka lodow, albo na zimno.
Nie da sie tego kroic nozem, wiec nakladam lyzka na talerzyki i podjadamy:))


Calosc zajmuje w sumie 15-20 minut przygotowania i pozniej dodatkowe 30 pieczenia, a radochy na caly dzien, albo i dwa;))
Smacznego!!

Sunday, October 7, 2012

Duzo, ostro i na piwie

Nie bylo mnie tu juz ho ho ho albo i jeszcze dluzej. Co prawda wszyscy wiemy, ze gotuje tylko wtedy kiedy musze, lub ewentualnie mam ochote, ale mimo wszystko cos w miedzyczasie jemy.
Natomiast jest rzecza naturalna, ze latem wicher tu duje, bo ja latem kuchnie traktuje zupelnie po macoszemu, no ale nadejszla jesien, wiec zabieram sie powoli do roboty.
Juz mam tu jeden przepis na chili, ale taki sobie... no... tak na szybko, bez wysilku i z miernym efektem. Ale, ze chili lubimy i jak tylko przychodzi jesien, to jedna z pierwszych potraw jaka gotuje jest chili, to caly czas pracowalam i staralam sie jakos udoskonalic przepis.
Tym sposobem powstala nowa wersja.

Chili z miesem na piwie.

6-8 plastry boczku wedzonego
1/2 glowki czosnku (mozna dac mniej, ale my lubimy)
2 srednie cebule\
1 papryka czerwona
1 papryka zielona
1 papryka zolta (tym razem nie mialam zoltej wiec dalam dwie zielone)
3 lyzki stolowe chili w proszku
1 lyzka stolowa mielonego kminu rzymskiego
1 lyzka stolowa chipotle chili w proszku (ja miele w mlynku)
2 lyzeczki suszonych lisci oregano (ja daje wiecej)
1 lyzka stolowa papryki w proszku
opcjonalnie kawalek gorzkiej czekolady (80% i wiecej kakao) lub 1/2 lyzki stolowej bardzo ciemnego kakao
sol, pieprz do smaku
1 kg mielonego miesa wolowego
1 kg mielonego miesa z indyka
szklanka piwa (nie mam preferencji daje co akurat jest pod reka)
3 puszki czerwonej fasoli
3 puszki czarnej fasoli
6 puszek soku pomidorowego razem z czastkami pomidorow

Zaczynamy dzialac:
Boczek pokroic na kawalki i wrzucic na dno duzego gara (ja mam taki duzy zeliwny gar jest nie wysoki, ale ma duza powierzchnie i w nim wlasnie lubie gotowac chili), przysmazyc. Jesli jest duzo tluszczu, to odlac, lub zostawic (wedle zyczenia i podniebienia). Dlaczego boczek i czy jest konieczny?
Wydumalam sobie, ze mieso wieprzowe, ktore zawsze dawalam do chili w tej samej ilosci co wolowe jest dosc tluste to postanowilam go wymienic na chudsze indycze, a wiec boczek ma dodac troche smaku.
Oczywiscie jak ktos chce to moze dac mieso wieprzowe zamiast indyka i wtedy boczek nie bedzie potrzebny. Z drugiej strony boczek jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodzil:P
Nastepnie wrzucamy do gara pokrojona w kostke cebule i smazymy do zeszklenia, potem idzie posiekany drobno czosnek, a zaraz za nim pokrojone w kostke papryki. Smazymy to ok. 2-3 minuty i teraz sypiemy wszystkie przyprawy.
Ja kupuje papryki chipotle w calosci i miele je w mlynku do kawy, przeznaczonym tylko do mielenia ziol i przypraw. Jesli ktos ma obawy przed takimi ilosciami ostrych przypraw to moze zmniejszyc ilosci, ja daje nawet wiecej niz tu jest zapisane i zawsze dodaje jeszcze ekstra pieprz kajenski, ktorego nie wpisalam na liste, zeby nie straszyc;) Teraz tez dodajemy kawalek czekolady, lub pol lyzki stolowej bardzo ciemnego kakao. Taka slodkosc brzmi troche paradoksalnie ale dodaje ekstra glebi smaku calej potrawie.
Smazymy te cala mamalyge az intensywny zapach przypraw bedzie dominowal w kuchni i papryki zaczna byc miekkie.
Teraz wrzucamy mieso wolowe i mieszamy starajac sie podziabac go drewniana lyzka.
Po ok. 5 minutach dodajemy mieso indyka, lub wieprzowe, w zaleznosci od tego co wybralismy.
Tutaj uwaga, oryginalne chili powinno miec mieso w calosci a nie mielone i pokrojone w drobna kostke.
Ja z lenistwa daje mielone, bo kto by tyle miesa kroil;)
Podsmazamy calosc, mieszajac zeby sie nie przypalilo ok. 5 minut. Teraz dodajemy piwo, bo dlaczego nie?
Skoro moze byc bigos na winie, dlaczego nie mialoby byc chili na piwie?
I tu nastepuje moment kiedy moj ogromny gar jest za maly, wiec jedna trzecia calosci przekladam do nieco mniejszego rowniez zeliwnego gara:)))
Teraz dodajemy wyplukane i osaczone puszki fasoli, do duzego gara po dwie kazdego rodzaju, a do mniejszego po jednej puszce.
Zaraz potem wlewamy znow proporcjonalnie do wielkosci garow sok pomidorowy z czastkami pomidorow. Solimy, pieprzymy i idziemy do kina;)
No, z tym kinem to przesada, ale ustawiamy maly ogien i pozwalamy calosci powoli pyrkac przez 2-3 godziny.



Od czasu do czasu zagladamy, mieszamy i w razie potrzeby dolewamy troche wywaru z wolowiny, lub nawet wody, ale tylko tyle, zeby sie nie przypalilo, calosc ma byc gesta.
A potem juz tylko jemy:)) Reszte mozna zamrozic w pojemnikach i miec na bardziej leniwy czas, tak jak ja to robie;)


Mozna podawac z dodatkiem tartego sera, lyzka smietany, lub bez dodatkow tak jak ja zrobilam tym razem.

Friday, April 6, 2012

Szybki i prosty sernik

Bardzo lubie serniki, ale tez zwykle sa bardzo ciezkie, tluste i jest przy nich duzo roboty. Jak na osobe, ktora gotuje bo musi, za duzo roboty. Bardzo sie wiec ucieszylam, gdy znalazlam ten przepis, bo robi sie go bardzo szybko, mimo, ze pozornie wymaga troche pracy, ale to glownie kwestia dobrego przygotowania "warsztatu". No i efekt koncowy jest tak lekki, ze czlowiek ma wrazenie, ze je chmurke z nieba.



Szybki sernik

Na wszelki wypadek przypominam, ze wszystkie skladniki na sernik maja byc w temperaturze pokojowej, czyli wyjmujemy je z lodowki na noc lub na kilka godzin wczesniej!!
Wykonanie tego sernika zaczynamy od przygotowania formy (tortownica o srednicy 23cm), ktora nalezy dokladnie i szczelnie owinac z zewnatrz folia aluminiowa. Ja wykorzystuje do tego folie (heavy strenght) czyli naprawde gruba i biore dwa arkusze, czyli owijam podwojnie. Nie wiem jaka macie folie pod reka, ale bedac w Polsce 4 lata temu widzialam naprawde cienka folie, wiec takiej cienkiej to pewnie dalabym na wszelki wypadek ze cztery arkusze. Chodzi o to, ze sernik piecze sie w kapieli wodnej i trzeba miec pewnosc ze nie dostanie sie tam ani odrobina wody.




OK. Forma przygotowana bierzemy sie za spod.

Spod
W sumie mozna go zrobic z czegokolwiek, czyli jesli ktos ma jakis wyprobowany to bardzo prosze, jesli nie, to oryginalny przepis podaje:

2/3 cup graham crackers (jakies pokruszone herbatniki)
1 cup platkow migdalowych uprzednio troche przyzloconych na suchej patelni.
3 lyzki stolowe cukru
2 lyzki stolowe roztopionego masla

Wrzucic suche skladniki do food procesora (malakser) i zmielic na gruba maczke, dodac maslo, wymieszac.
Wylepic ta masa dno tortownicy i podpiec w temp. 180C na jasno brazowy kolor (ok. 12-15 min).
Odstawic do wystygniecia.
Temperature piekarnika zmniejszyc teraz do 170C

Ser

Przygotowanie sera zaczynamy od zagotowania duzej ilosci wody w czajniku lub garnku i trzymamy ja w stanie lekko pyrkajacym na kuchence.
Teraz trzeba tez przygotowac duza forme, do ktorej wstawimy tortownice z sernikiem. Moze to byc wiekszy garnek, gesiarka, brytfanna czy co tam kto ma do pieczenia miesa.
Skladniki na ser:

450g sera cream cheese
450g sera mascarpone (wloski ser podobny do cream cheese)
1 cup cukru (w oryginalnym przepisie jest 1 i 1/4 ale ja nie lubie slodkiego, wiec prosze sobie dopasowac w/g gustu)
1 lyzeczka vanilli
2 lyzeczki soku z cytryny
4 duze jajka

Obydwa sery i cukier ucieramy w mikserze na puszysta mase, dodajemy sok z cytryny i vanilie, miksujemy aby bylo rowno rozprowadzone. Od czasu do czasu warto zatrzymac mikser i doklanie lyzka lub spatula przejechac po bokach i dnie miksera dla pewnosci, ze nic nie zostaje na sciankach.
Teraz dodajemy po jednym jajku, za kazdym razem czekajac zeby kazde jajko wchlonelo sie ladnie w mase.
Gotowe. Nie miksowac za dlugo.
Teraz wylewamy calosc na wystudzony spod.
Tortownice wstawiamy do duzej brytfanny, wlewamy goraca wode do brytfanny do polowy wysokosci tortownicy (uwaga nie zalac, ani nie skropic sernika, swiecenie robi ksiadz a nie my w kuchni;)))



Calosc wstawic do piekanika na godzine i ok. 20 minut w zaleznosci od piekarnika, bo jak wiemy kazdy piekarnik piecze troche inaczej.
Upieczony sernik powinien byc zlotawy i sprezysty na bokach, srodek lekko trzesacy, ale to sie zsiadzie przy studzeniu. Wystudzic. Przechowywac w lodowce.




Sernik jest pyszny, rowniutenki jak stol i nie peka.
Podawac z czym kto lubi, polane sosem czekoladowym, swiezymi owocami, lyzka bitej smietany... niech tam co kto chce i co komu w duszy gra:)))

Przepis autorstwa Giady DeLaurentiis.

Wednesday, February 22, 2012

Najlepsze polaczenie czekolady

Jak juz pisalam w poprzedniej notce, lubie gorzka czekolade, taka z 70% zawartosci kakao i wiecej.
Od dawna uwazam, ze polaczenie takiej czekolady z malinami jest godne Oskara:)
Jak wiec zobaczylam kiedys w telewizji ten tort, to natychmiast wiedzialam, ze musze go zrobic.
No i natrafila sie okazja, czyli urodziny Wspanialego.
Wbrew pozorom tort jest bardzo latwy do zrobienia, bo sklada sie z dwoch krazkow ciasta czekoladowego polaczonych mieszanka swiezych malin z dzemem malinowym.





Tort czekoladowo-malinowy

Skladniki na okragla forme o wymiarach 9 cali (23cm)

225g ciemnej gorzkiej czekolady (8oz)
180g masla (6oz - 1.5 stick) pokrojonego w kostke
2 lyzeczki vanilii
1/4 lyzeczki kawy expresso w proszku
1 i 3/4 cup platkow migdalowych
1/4 cup maki
1/2 lyzeczki soli
5 duzych jajek
3/4 cup cukru (ja dalam mniej)
1/2 cup swiezych malin (dalam wiecej) i dodatkowe maliny do dekoracji
1/4 cup dzemu malinowego bez pestek

opcjonalnie 1/8 lyzeczki (lub duza szczypta( pieprzu kajenskiego (tego dodatku nie ma w przepisie, ale ja zawsze dodaje odrobine pieprzu kajenskiego do gorzkiej czekolady) Tego sie nie wyczuwa pozniej w smaku, ale ten niewielki dodatek pieprzu podkresla smak czekolady i daje taki tajemniczy posmak;)
Jesli ktos nigdy nie probowal, to radze zaczac od szczypty, ale na pewno nie bedziecie zalowac.

Polewa czekoladowa

100g czekolady tego samego gatunku co do ciasta
80ml smietanki kremowki

Do wykonania ciasta potrzebne sa dwie formy o srednicy 9cali (23cm) bo obydwa krazki ciasta musza sie piec w tym samym czasie. Jesli nie mamy dwoch form, to radzilabym podzielic skladniki ciasta na pol i kazdy z plackow piec osobno w odstepach czasowych tak aby kazdy placek mial szanse wystygnac w formie.
Ciasto jest bardzo delikatne wiec nie sadze, zeby druga porcja mogla czekac az sie upiecze i wystygnie pierwsza, bo to grozi opadnieciem ciasta.

Zaczynamy od lekkiego przybrazowienia platkow migdalowych, maja byc nie brazowe, ale lekko zlote.
Teraz odsypujemy 3/4 cup platkow i odkladamy na bok do dekoracji.
Maslo i pokruszona czekolade rozpuszczamy razem w kapieli wodnej (miska ustawiona na garnku z wolno gotuajca sie woda, tak aby dno miski nie dotykalo wody) oczywiscie czekolada i maslo sa w misce, a nie w garnku z woda;) Mieszamy az do rozpuszczenia sie czekolady i polaczenia z maslem w jednolita mase.
Odstawiamy do ostygniecia na 30 min.
Teraz tez mozna juz nagrzac piekarnik do temp 165C i przygotowac formy wykladajac dno papierem do pieczenia.
1cup platkow migdalowych wrzucamy do food procesora (malaksera) mielimy przez 45 do 60 sek., az do uzyskania konsystencji maki migdalowej. Nalezy uwazac, zeby ten proces nie trwal za dlugo, bo zaczna sie wydzielac tluszcze z migdalow i uzyskamy marcepan, co w tym przypadku nie jest pozadane.
Do zmielonych na maka platkow dodajemy make i sol i jeszcze mielimy przez 15 sekund.
Przekladamy mieszanke migdalow i maki do osobnej miski i odstawiamy na bok.
Do malaksera (processora) wbijamy teraz 5 jajek w calosci i ubijamy je na najwyzszych obrotach przez ok. 3 minuty az jajka podwoja swoja objetosc i masa zbieleje do kremowego koloru.

Dlaczego malakser a nie mikser?
Roznica ubijania w mikserze i malakserze polega na ilosci wbitego powietrza. Malakser nie ubije jajek na sztywna mase tak jak mikser. Do tego konkretnie ciasta jajka maja byc ubite ale bardziej rzadkie, bo chcemy osiagnac bardziej zbite i ciezkie czekoladowe ciasto a nie czekoladowy biszkopt.



Do ubitych jajek dodajemy cukier i ubijamy przez nastepne 15 sek ale juz na mniejszych obrotach.
Teraz wlewamy jajeczna mase do wczesniej rozpuszczonej czekolady i mieszamy delikatnie lopatka lub mieszadlem balonowym. Nalezy to zrobic bardzo delikatnie zeby nie utracic lekkosci ubitych jajek.
Jak juz masa jest na tyle wymieszana, ze jeszcze widac cienkie strugi jajek dosypujemy stopniowo (podzielona na 4 czesci) mieszanke produktow suchych (maka z migdalami i sola).
Robimy to znow bardzo delikatnie.
Teraz wylewamy ciasto do przygotowanych form (polowa do kazdej formy) i wstawiamy do nagrzanego piekarnika.
Piec ok. 20 min. w zaleznosci od piekarnika.
Ciasto jest gotowe jak patyk, ktorym naklujemy wychodzi wilgotny nie oblepiony ciastem.

Oba placki musza wystygnac w formie zeby sie nie pokruszyly w czasie skladania tortu.
W tym czasie robimy polewe czekoladowa. Znow w kapieli wodnej rozpuszczamy czekolade, tym razem ze smietana kremowka i odstawiamy do ostudzenia.
Przygotowujemy tez maliny do przelozenia ciasta. Swieze maliny nalezy rozgniesc lekko widelcem (za mocno rozgniecione puszcza sok, ktory pozniej bedzie wyciekal bokami tortu) i wymieszac z dzemem.

Skladanie tortu:
Jeden z plackow ukladamy na kratce do studzenia ciast (pod spod radze podlozyc forme do pieczenia ciastek, bo tam bedzie splywala polewa w czasie dekorowania) i wykladamy na niego przygotowane maliny, tak aby byly rozlozone rownomiernie, ale nalezy zostawic ok. 1.5cm wolnego ciasta od brzegu.
Przykrywamy drugim krazkiem, lekko dociskajac.
Drugi krazek radze polozyc "dnem" do gory, w ten sposob uzyskamy rowna powierzchnie dla polewy czekoladowej.
Calosc pokryc polewa, brzegi tortu wysypac odlozonymi platkami migdalowymi, a wierzch udekorwac swiezymi malinami.
Jesli przechowujecie tort w lodowce, to radze go wyjac na 30 min przed serwowaniem, zeby uzyskal temperature pokojowa. W takiej temperaturze smakuje lepiej, niz wyjety prosto z lodowki.


Calosc jest przepyszna!!! Polaczenie ciezkosci czekolady z malinami daje doskonala rownowage miedzy slodycza ciasta i lekko kwasnymi malinami.
Przepis pochodzi z programu American Test Kitchen.
Smacznego!!

Tuesday, February 21, 2012

Czekolada z gruszka

Nie da sie ukryc, lubie czekolade, ale tylko ciemna, taka ktora zawiera 70% kakao i wiecej.
Mleczna czekolada moze zarosnac pajeczyna w moim domu, biala tym bardziej mnie nie rajcuje.
Chociaz przyznam, ze mam ochote na jedno ciasto z uzyciem wszystkich trzech rodzajow czekolady i moze nawet sie kiedys na to zdobede.
A narazie zrobilam ciasto z czekolada i gruszkami.
Przepis  znalazlam na blogu Smitten Kitchen, do ktorego systematycznie zagladam w poszukiwaniu inspiracji.
I to wlasnie ciasto przyciagnelo moja uwage, a wiec do dziela:)
Polecam odwiedzenie linka chocby z powodu zdjec, ktorych ja nie mam, a tam sa naprawde ladne.

Ciasto z gorzka czekolada i gruszkami

1 cup maki
1 lyzka stolowa proszku do pieczenia
1/4 lyzeczki soli
3 jajka o temperaturze pokojowej
4 uncje masla (1 stick) ok. 120 gram
3/4 cup cukru (ja daje mniej, bo nie lubie za slodkich ciast)
3 gruszki sredniej wielkosci
3/4 cup czekoladowych chunks (stosunkowo duze kawalki wieksze od regularnych chips)

Te ilosci sa podane na okragla forme o srednicy 9 cali (23 cm)

Forme do ciasta wysmarowac maslem i wysypac bulka tarta. Piekarnik nagrzac do temp. 180C.
Make, sol i proszek do pieczenia przesiac przez sitko i odstawic na bok.
Wiem, bo mnie tez zaskoczyla ta duza ilosc proszku do pieczenia i przyznaje, ze robilam to troche niedowierzajac, ale taka wlasnie ilosc jest potrzebna:)

Gruszki obrac i pokroic w kostke, czekolade jesli jest w formie bloku (ja taka uzylam) nalezy posiekac na kawalki.

W mikserze ubic jajka na najwyzszych obrotach. Jajka maja byc ubite do bialosci i na bardzo gesta piane, trwa to w zaleznosci od sily miksera ok 5 do 9 minut.

W tym czasie roztopic i zbrazowic maslo, az nabierze ciemno zlotego koloru i lekko orzechowego zapachu. Przy procesie brazowienia masla moga sie pojawic malenkie brazowe kropeczki, nie nalezy sie nimi przejmowac (nie beda widoczne) ale nie mozna masla przypalic, a wiec mieszanie jest pomocne.
Proces brazownienia masla powinien trwac ok. 6 do 8 minut.
Teraz zdejmujemy maslo z ognia, ale odstawiamy gdzies w cieple miejsce.

Do ubitych na gesto i bialo jajek dodac cukier i ubijac jeszcze przez 2-3 minuty.
W momencie kiedy jajka zaczynaja zmniejszac objetosc (pod wplywem cukru) zmniejszyc obroty miksera do mieszania i dodac make i zbrazowiony cukier.
Dodawanie nalezy robic stopniowo:
1/3 maki potem 1/2 masla, znow 1/3 maki i polowa masla i na koniec reszte maki.
Jest to konieczne, zeby nie stracic wiele z objetosci jajek.

Przy ostatniej czesci maki mozna juz przejsc na bardzo powolne mieszanie mikserem, lub nawet wymieszac recznie za pomoca lyzki, caly czas uwazajac, zeby nie stracic objetosci jajek.
Calosc ma byc delikatnie wymieszana.

Ciasto przelac do przygotowanej formy i na wierzch wylozyc wymieszane gruszki z kawalkami czekolady.
Dlatego wlasnie jest potrzebna taka duza ilosc proszku do pieczenia, bo ciasto wyrasta ponad warstwe czekolady i gruszek, zatapiajac je w srodku.
Piec w zaleznosci od piekarnika ok 50 do 60 min.
I tutaj musze przyznac, ze troche ciezko jest sprawdzic czy ciasto jest gotowe, bo metoda patyczka moze nie zadzialac jesli akurat trafimy na gruszke;)
Ale ciasto powinno byc upieczone jesli powierzchnia jest jasno brazowa i po dotkniecu ciasto jest sprezyste.

Nie mam ladnego zdjecia tego ciasta, niestety, bo bylo to akurat w Boze Narodzenie kiedy robilam za ofiare ostrych narzedzi, a wiec musicie sie zaspokoic tym co jest i moim opisem:)


Polaczenie gruszek i czekolady jest bardzo ciekawe smakowo, a dodatkowe doznania smakowe zdecydowanie powoduje to przypalane maslo. Nie potrafie tego opisac slowami, ale wiem na pewno, ze jesli sie ktos zdecyduje na skorzystanie z tego przepisu, to bedzie wyczuwal smak tego masla.
Ciasto jest tez puszyste, wilgotne i naprawde pyszne:)
Zreszta co ja sie bede wysilac z opisem smaku, jak zdjecie chyba przekaze lepiej;)
Ciasto smakuje, tak jak ponizej:))



Przekonalam? ;)

Monday, February 20, 2012

Zupa z niespodzianka

Dawno, a nawet bardzo dawno mnie tu nie bylo, blog zarasta dzikimi chwastami a mnie sie nic nie chce.
Glowna przyczyna jest fakt, ze w ubieglym roku ze wzgledu na chorobe Tatka nie mielismy Thanksgiving, a wiadomo, ze to swieto z okazji, ktorego najwiecej gotuje.
Pozniej bylo Boze Narodzenie, ale poniewaz w Wigilie bylam uprzejma dziabnac sobie dwa palce w ciagu 10 minut i musialam opuscic kuchnie, pozostawiajac cala reszte gotowania Wspanialemu i Potomkowi, to w rezultacie bylam tak wqurwiona, ze nawet nie zrobilam zdjec potraw, ktore przygotowali pod moje dyktando.
No coz, jest jak jest, ale udalo mi sie sfotografowac zupe:))
Sukces, prawda?
No moze samo zdjecie nie jest sukcesem, ale zupa i owszem byla, wiec nalezy jej sie miejsce na blogu.
Zupa miala byc krem, ale poniewaz gotowalam ja wczesniej i musiala byc zamrozona, to zrobilam to troche inaczej.
A wiec tak:

Zupa ziemniaczana z niespodzianka

Ilosci skadnikow nie ma sensu podawac, bo po pierwsze jak zawsze byly "na oko" po drugie to wszystko zalezy od ilosci zupy, ktora chcemy uzyskac.
Jedno jest pewne, ma byc geste, a wiec w sumie duzo ziemniakow i wody, lub wywaru jarzynowego tyle tylko, aby zakryla gotujace sie ziemniaki.
Zaczynamy od rozpuszczenia niewielkiej ilosci masla w garze, gdzie bedzie sie gotowala zupa.
Do rozpuszczonego masla wrzucamy posiekane biale i jasno zielone czesci pora.



Dusimy przez kilka minut, tak aby tylko pory sie lekko spocily i zmiekly, nie przysmazac, bo to spowoduje, ze zupa bedzie gorzka.
Nastepnie wrzucamy do gara ziemniaki. Ja dalam pol na pol biale ziemniaki ze slodkimi, ale mysle, ze z samych bialych jesli ktos nie moze dostac slodkich zupa od biedy, tez bedzie dobra;)
Calosc zalewamy woda, lub wywarem z warzyw.


Jak widac wywaru jest niewiele, zawsze mozna pozniej troche dolac w razie potrzeby, ale pamietamy, ze zupa ma byc gesta. Posolic i dodac mielony bialy pieprz, do smaku.
Gotujemy tak dlugo az ziemniaki beda sie rozlatywac. W tym czasie mozemy otrzec na tarce skorke z pomaranczy i odlozyc ja na pozniej, do czasu serwowania zupy.
Teraz dodajemy swiezo wycisniety sok z pomaranczy, ja uzylam na to dwie pomarancze, bo tak mi "wyszlo" metoda probowania.
Nastepnie calosc miksujemy w blenderze.
Krem czyli smietanke dodalam dopiero przy serwowaniu zupy, a zrobilam to tak, ze ubilam smietanke bez rzadnych dodatkow tak jak sie robi normalnie bita smietane i dopiero serwujac dodalam na kazdy talerz lyzke bitej smietanki posypanej otarta skorka z pomaranczy.
Jak widac na zdjeciu smietanka w cieplej zupie sie natychmiast rozplywa, ale efekt jest mimo wszystko calkiem ladny.
No i co wazniejsze, taka zupe-krem (bez kremu) moglam spokojnie zamrozic bez obawy, ze cos sie zetnie, lub zwazy.



Zupa jest naprawde dobra i dzieki dodatkowi soku z pomaranczy ma bardzo ciekawy smak.
Pochwale sie tutaj, ze moja mala wnuczka zjadla cala miseczke tej zupy i jeszcze zabrala pojemnik na wynos:) Tak dziecku smakowalo!!

PS.
Obiecuje sie troche poprawic, bo wlasnie wczoraj upieklam pyszny (mam nadzieje;)) tort czekoladowo-malinowy, ktory bedzie poddany konsumpcji dzis, a wiec bedzie temat na nastepna notke.
Mam tez zalegle przepyszne ciasto z gruszkami i kawalkami czekolady, o ktorym powinnam napisac...
Trzymajcie kciuki;))