Zlote mysli


The only time to eat diet food is while you're waiting for the steak to cook.

Julia Child

Friday, November 28, 2008

Jeszcze troche dziekczynnie

Skoro juz przy okazji indyka pisalam o sosie, to postanowilam, ze moze warto dodac przepis.
Jak wspominalam z zakupionego indyka odkladamy szyje, zoladek, serce i kuper, ktore wlasnie wykorzystujemy do sosu. Wrzucamy to wszystko na wczesniej rozgrzana patelnie i obsmazamy na wszystkie strony. Przekladamy mieso do osobnego garnka, a na te sama patelnie wrzucamy drobno pokrojona cebule i jak sie lekko podsmazy odparowujemy patelnie rosolem (moze byc z kostki bulionowej).
Przelewamy to wszystko do garnka z szyja i podrobami, uzupelniamy rosolem i gotujemy na malym ogniu dodajac ziele angielskie, pieprz i lisc laurowy. Nie solimy, bo po pozniejszym dodaniu soku z dna brytfanny, w ktorej sie piecze indyk moze sie okazac, ze nie trzeba wiecej soli.
Jak juz sos ma konkretny smak pozbywamy sie szyi i podrobow, wlewamy sos z dna brytfanny i wtedy doprawiamy sola do smaku. Moj tegoroczny sos ze wzgledu na fakt, ze indyk byl podlany w czasie pieczenia sokiem zurawinowym mial intensywny kolor i lekko slodkawy smak. Taki smak jest akurat tutaj w Stanach mile widziany, jesli komus taki nie odpowiada, to oczywiscie nie bedzie indyka podlewal sokiem, ale rosolem lub w najgorszym wypadku sama woda, wtedy sos tez bedzie na ostro.
Tak wygladal moj sos juz na stole:

No comments:

Post a Comment