czyli zupelnie bezbolesna:)
W tym roku postanowilam, ze na swieta nie bede wmuszac w rodzine (wielka rodzina, 3 osoby) tradycyjnych dan polskich. Wspanialy je przez grzecznosc i obawiam sie, ze juz na 2 tygodnie przed swietami stresuje sie wygrzebywaniem osci z filetow sledziowych. No on tak ma, ze sie boi osci jak diabel swieconej wody, wiec kladzie kawalek sledzia na talerzu i grzebie w nim, nie zwracajac uwagi na moje zapewnienia, ze osci tam niet.
Mozecie sobie wyobrazic co sie dzialo, jak w czasie pobytu w Polsce, bratowa kiedys na obiad podala cale pstragi pieczone!!! Glupio mu bylo grzebac, to podziubal i zostawil wymawiajac sie, ze nie jest glodny.
OK juz wracam do tematu.
Wiec powycinalam wszystko co sie dalo wyciac z wigilijnego menu ale na wyrazne zyczenie i prosbe Potomka pozostawilam barszczyk czerwony, ktory co prawda Potomek preferuje z uszkami, ale zezre tez z pasztecikiem.
Wiadomo uszek to ja nie lepie, przeciez gotuje tylko jak musze.
Prosbe o barszczyk Potomek tez wniosl z lekka za pozno, bo bylo to juz po moich zakupach na Greenpoincie, wiec cala prosba byla pod znakiem zapytania. Duzym znakiem.
Ale okazalo sie, ze w zamrazarce mam jeszcze jeden pojemnik barszczu z ubieglej wigili.
Ha!! Niebo nade mna czuwa, bo juz mialam stres pod tytulem gotowanie barszczyku.
Tego tez nie robie.
Kupuje gotowy barszczyk w sprawdzonym polskim sklepie gdzie tenze jest wytwarzany metoda "domowa" cokolwiek mialoby to nie oznaczac, potem go sobie dosmaczam pod moj wlasny gust i jest OK.
Wiec barszczyk byl, uszek nie znaleziono, zreszta ubiegloroczne uszka moglyby sie do niczego nie nadawac, to postawilam na paszteciki.
Pewnie teraz ktos mysli, ze przy pasztecikach tez duzo roboty, to sie zaraz przekona, ze nie.
Paszteciki zrobilam z samymi grzybami, bo gotowanie kapusty, to dodatkowa robota i zapach niezbyt swiateczny. Paszteciki byly w zakupionych specjalnie na te okazje foremkach z ciasta francuskiego.
Caly projekt pasztecikowy zaczynamy od stworzenia farszu.
W tym celu bierzemy swieze grzyby, ja mialam porcini i garsc grzybow suszonych, te drugie zalewamy goraca woda i odstawiamy do nasiakniecia.
W miedzyczasie swieze grzybki koroimy jak popadnie i podsmazamy na patelni, na masle, studzimy.
Teraz wrzucamy do food processora cebule, podsmazone i wystudzone grzyby oraz odcisniete suszone grzyby. Naciskamy guzik i rozdrabniamy na calkiem drobno.
Cala mieszanine jeszcze raz podgrzewamy dla polaczenia smakow i przy tym solimy i pieprzymy.
Teraz wyjmujemy zakupione foremki z ciasta francuskiego i ukladamy na blaszcze do pieczenia, przy pieczeniu stosujemy sie dokladnie do sugestii producenta wyczytanych na opakowaniu.
Pod koniec pieczenia podnosimy pokrywki foremek, napelniamy farszem, przykrywamy i pizgamy calosc do piekarnika na kolejne kilka minut.
O i mamy takie paszteciki:)
Malina;)))
No comments:
Post a Comment