W zasadzie nigdy nie robie jemy dwudaniowych obiadow, jest albo pozywna zupa, albo drugie danie. Natomiast w Thanksgiving uwazam, ze musi byc pelny obiad, czyli chocby symbolicznie, ale zupa jest jak najbardziej wskazana. A ze Thanksgiving to swieto jesienne, swieto zbiorow, ktore rowniez kojarzy mi sie w zupelnie nieuzasadniony sposob z korzeniami postanowilam w tym roku ugotowac nietypowa kartoflanke.
Nie potrafie okreslic dokladnie ilosci, wiec wybaczcie ale kazdy bedzie musial je sobie "wykombinowac" na wlasny uzytek w zaleznosci od ilosci potrzebnej zupy. Tylko dla orientacji podam w nawiasie ilosci jakie ja dalam.
Kartoflanka niespodzianka
ziemniaki (4 naprawde duze)
korzen selera (1 sredniej wielkosci)
marchewka (tylko jedna, bo nie chce, zeby dawala kolor)
korzen piertruszki (2 male)
korzen parsnip (to taka biala marchewka, 2 duze)
por tylko biala czesc (z 2 porow)
cebula (1 srednia)
skora z parmezanu
chrzan ze sloika w occie (2 duze lyzki czubate)
czysty wywar z kurczaka
troche tluszczu z wytopionego boczku (3 duze lyzki)
koperek
smazony boczek do dekoracji i zielona pietruszka
Musze wyjasnic, ze jak kupuje kurczaka to wszystko co jest w jego wnetrzu, szyja, serce, zoladek i watrobka w sumie nie jest mi potrzebne, ale wyrzucic szkoda, bo ja staram sie nie wyrzucac jedzenia.
Ci co czytaja Bez odwrotu wiedza niestety, ze nie zawsze mi sie to udaje;) no to powiedzmy, staram sie wykorzystac wszystko co moge;) Umowmy sie, ze wyrzucam tylko jedzenie, o ktorym mi sie zapomnialo:))
Tak wiec te podroby i szyje wrzucam do plastikowego woreczka, ktory zawsze na ten cel trzymam w zamrazalniku. Jak sie juz nazbiera tych "odpadow" to wtedy dodaje warzywa i gotuje swoj wlasny wywar kurczakowo-warzywny. Zdecydowanie lepsze to niz wywar kupiony w sklepie.
Podobnie jak kupuje ser parmezan w kawalku i trzemy go na tarce do roznych potraw, a wiadomo, ze na koniec zostaje ta czesc z twarda skora, ktora w sumie nie nadaje sie do niczego, to ja celowo zostawiam ta skore grubsza, tak aby bylo tam jeszcze sporo sera i rowniez trzymam w woreczku plastikowym w zamrazalniku. Taka skora jest doskonalym dodatkiem do zup typu grochowka, kapusniak itp. Po ugotowaniu zupy wyrzucam te skore do smieci oczywiscie, ale wygotowana skora nadaje zupie niepowtarzalny smak, ktorego nikt nie potrafi rozpoznac.
A wiec do gotowania tejze kartoflanki wykorzystalam wywar z kurczaka w proporcji pol na pol z woda, zeby uniknac zdecydowanie kurczakowego smaku, a jednoczesnie, zeby zupa nie byla na wodzie.
Wrzucialam wszystkie skladniki, oprocz chrzanu i tak sie to gotowalo i gotowalo na bardzo wolnym ogniu, az wszystkie warzywa byly miekkie.
Na koniec gotowania dodalam chrzan i koperek.
Po przestygnieciu wyjelam skore z parmezanu i por, a reszte zmiksowalam. Nie chcialam miksowac pora, bo por ma tendencje do zostawiania kawalkow wlokien przy miksowaniu.
Podalam z chipsami mocno wysmazonego boczku i zielonym grubym szczypiorem.
Ku mojej radosci zupa zdobyla bardzo wysokie notowania rodziny:))
ja nie dodaje chrzanu...ciekawie z tym chrzanem brzmi:)
ReplyDeleteBeata--> To sprobuj kiedys, ja raz wpadlam na ten pomysl i bardzo nam posmakowalo. Chrzan dodaje tego trudnego do okreslenia smaku, zaostrza ale nie dominuje.
ReplyDeleteWow, ale super przepis, musze wyprobowac.
ReplyDeleteZaczęłam się ślinić .Ja tez gotuję jednogarnkowo.Stad nazwa mojego bloga. Miał być o gotowaniu ale ewoluował. O gotowaniu czasem tez jest. Dlatego spróbuję takiej zupy chętnie.
ReplyDeleteJezeli mozna dodac, parsnip to w rzeczywistosci jest korzen pietruszki, a parsley to natka :)
ReplyDeleteSuper przepis i spirytnie z tym parmezanem. Trzeba sprobowac :)
Dzieki
Basik--> Parsnip to nie jest korzen pietruszki. Parsnip jest w smaku zdecydowanie bardzo podobny do marchewki, tyle ze ma bialy kolor jak korzen pietruszki. Korzen pietruszki jeszcze niedawno bylo ciezko dostac w NY, ale teraz juz jest dostepny w wiekszosci warzywniakow. Wierz mi, wiem co mowie:)))
ReplyDelete